Wpisy do logu Niemiecka zasadzka 39x 2x 4x 4x Galeria
2017-03-12 15:20 Dombie (1928) - Znaleziona
Etap pierwszy znajdujemy bardzo szybko i tu następuje totalna wpadka. Okazuje się, że nie mam w telefonie skanera kodów QR. Oczywiście przeczytałem sobie bardzo starannie opis kesza przed wyjazdem i wiedziałem, że taka aplikacja będzie potrzebna tutaj właśnie i w jeszcze jednym miejscu, które dziś zamierzaliśmy nawiedzić. Nie przejąłem się tym jednak zbytnio, bo przecież miałem w swoim telefonie takie narzędzie - nie raz już go używałem w różnych keszach i nie tylko. Szkopuł w tym, że w tak zwanym międzyczasie dokonałem - trochę wymuszonej, ale bardzo udanej - wymiany telefonu z obleśnego androidowego telefonu marki na "S" na taki, który bez porównania lepiej odpowiada na moje wyobrażenie intuicyjności i łatwości w obsłudze. Tyle tylko, że skanerowi kodów QR nie przyszło do głowy, żeby przeskoczyć ze starego do nowego. Zresztą i tak nie dałby rady, bo ten nowy jest nieandroidowy (na szczęście). Oczywiście okazało się, że w Sierakowie nie jest tak łatwo pobrać potrzebną aplikację, a że wokół nie było widać zbyt wielu posiadaczy skanera kodów QR wydawało się, że czeka nas porażka. Odważyłem się jednak wykonać telefon do Ojca Założyciela z prośbą o małe wsparcie i takie wsparcie otrzymaliśmy, co pozwoliło nam działać dalej.
Zanim udaliśmy się po finał wstąpiliśmy jeszcze na Drogę Łączniczek, gdzie oprócz wielkiej lekcji historii doświadczyliśmy również małej lekcji polskości. Nie chciałbym spojlerować miejsca ukrycia finału, ale tu także czekała nas mała lekcja polskich klimatów w postaci potężnie zawianego lokalsa, który jednak okazał się bez porównania bardziej uprzejmy niż osobnik spotkany na Drodze Łączniczek. Powiedział nam grzecznie "dzień dobry" i pożeglował dalej. Ale choć zachowanie jego było naprawdę miłe i nieinwazyjne, naszła mnie nieco melancholijna myśl: "Może Polacy powinni dużo pić, żeby traktować innych w miły sposób?"... Rzecz jasna myśl ta była produktem właśnie takich, a nie innych zdarzeń, które miały miejsce dopiero co. I - kiedy zastanawiam się nad tym teraz - zdaje sobie sprawę, że trudno byłoby zbudować na niej powtarzalną prawidłowość. Ale mimo to jakiś tam smutek pozostał.
Z finałem poradziliśmy sobie bardzo zgrabnie i dyskretnie, mimo że wokół było dość ludnie. A w skrzyneczce czekał na nas jeszcze ułański bonus, o którym we właściwym już miejscu.
Dziękuję za tego kesza i kolejną lekcję historii!