Znaleziony.

Tutaj muszę napisać nieco więcej. Półtora roku od poprzedniego podjęcia, a przyrost tkanki drzewnej nie stoi w miejscu. Kesz schowany na wcisk teraz już był baaardzo ciężki do wydostania z kryjówki. Udało mi się to zrobić siłą kosztem pokaleczonych palców. Odłożyłem z drugiej strony tego samego drzewa - jest tam dziupelka z większym otworem i sporo przestronniejsza. Trzeba włożyć rękę i sięgnąć w lewą stronę. Dla pewności zasłoniłem pojemnik solidnym patykiem.

Dziękuję za założenie tego kesza i dbanie o niego oraz za pokazanie miejsca i zabawę.

Kampinos powoli budzi się do życia po zimowej przerwie. Już pojawili się rowerzyści i spacerowicze ale nie ma jeszcze takich tłumów jak "w sezonie".

Dziękuję za przyczynek do dłuuuugaśnego i bardzo miłego spaceru.

Tutaj błędnie kierowaliśmy się w etapie I tablicą informacyjną i wychodziły nam głupoty w wyliczeniach. Nie tędy droga.

Podjęcie finału - o rany, człowiek jest "na widelcu" obserwowany przez rodziców i dzieciaki korzystających z pobliskiego terenu. Z kolei miejscówka z drugiej strony zaśmiecona przez amatorów trunków.

Podczas porannego rozbiegania chwila na przypomnienie smutnej historii . Dzięki za pokazanie tego miejsca I za kesza..

Kesz znaleziony podczas rodzinnego spaceru po Kampinosie. 

Dzięki za skrzynkę przypominającą tą smutną historię oraz certyfikat do kolekcji.

PS. Nazwiska zastrzelonych żołnierzy na pomniku są w innej kolejności niż na tabliczce z historią znajdującą się tuż obok. Trochę mnie to zmyliło przy rozwiązywaniu zagadki.

Drepczemy z pandaciuk. TFTC

Spacer po okolicy w zimowej scenerii z KasiaJawo, jakoś nie pomyśleliśmy że z taką ilością śniegu szuka sie troche gorzej :)

Super skrzynka. Dzięki.

Wędrując przez Kampinos wdychamy jego zieleń i uciekamy przed komarami.

Miejsce ukrycia imponujące. Dzięki.

Świetnie skonstruowany multak z finałem w cudownym miejscu.

Dziękuję.

Na partyzanckim szlaku. Dziękuję!

Kolejny dzień serwisowy skrzynek własnych. Wymieniłem worek. Dołożyłem certy i wyrzuciłem śmieci (bilety, kapsle itp). W związku z ograbianiem skrzynek zrezygnowałem z uzupełnienia nowymi gadżetami. Zapraszam do poszukiwań.

Fajna jak zawsze z  tej serii, choć trzeba było pokombinować przy kwiatach przy pomniku, bo zasłaniały tablicę. Przy skrzynce finałowej jeśli znajdziesz miejsce docelowe i nic tam nie będzie to spróbuj z drugiej strony:) 
Są jeszcze certyfikaty.

Świąteczna przejażdżka rowerowa w okolicach Izabelina. Etapy policzone błyskawicznie, przysiadłem do liczenia finału i okazało się, że byłem kilka metrów od miejsca ukrycia. Dzięki za kolejnego znakomitego kesza.

Sprawdziłem skrzynka finałowa na miejscy. Już pająki ją nawet zamaskowały. Zapraszam do poszukiwań

Znaleźliśmy etap I, etap II, kordy policzone (i dobre). Znaleźliśmy nawet panią w niebieskim fartuchu ze zdjęcia "ławeczka 1" (właściwie to ona nas znalazła :-)). Ale kesza nie znalezlismy. Jeśli był w iczywistym miejscu nisko - to nie ma. Chyba, że ręce mam za krótkie, ale nie podejrzewam. No chyba, że skrzynka ukryta w innym miejscu, ale gps wskazywał to oczywiste.

Skrzynka zdobywana bardzo na raty, poprzednie etapy znalezione już dawno temu. Teraz w końcu udało się podjechać po finał i trafić na moment, kiedy nikt się nie plątał w pobliżu. Sama skrzynka jak zwykle super, wszystko idealnie wykonane.

Tu się straszliwie zakręciłem i jeździłem z miejsca na miejsce zamiast uważnie wszystko przeczytaćKolejna historia, którą trudno skomentować. I ponownie dzięki za jej przybliżenie!

Skrzynka była na miejscu. Zapraszam do poszukiwań. Dziękuję Fotoimpresje za sprawdzenie

Nie twierdzę, że skrzynki nie ma, po prostu jej nie podjęliśmy, bo... ze względu na okoliczności nawet jej nie szukaliśmy (bo nawet gdybyśmy znaleźli, to prawie na pewno byśmy ją spalili). Dlatego logowałem jako "komentarz", a nie "nieznalezienie".

Postaram się wkrótce sprawdzić i ewentualnie zrobić serwis

Dzień Multaków - czyli rowerem na podKampinos Wschodni (92km). W sumie 6 multaków znalezionych i 1 nie udało się podjąć   (wliczam skrzynki dwuetapowe typu kesz+hasło).

Wszystko spisane, kordy policzone, ale skrzynki nie udało się podjąć. Tutaj mieliśmy wszystko co pisali poprzednicy, czyli  był i TIR - ale bez kierowcy, byli lokalsi - ale nie żeglowali, tylko osiedli na mieliźnie w krzakach w pobliżu skrzynki i uzupełniali paliwo ciekłe, może nie na samej skrzynce, ale z doskonałym widokiem na miejsce ukrycia.

Skrzynka podjęta przy okazji reaktywacji. Mam nadzieję, że się uchowa, bo miejscowi bywalcy sąsiedniej ławeczki mają już chyba to miejsce upatrzone. Dzięki.

Niestety wizja lokalna potwierdziła przypuszczenia, skrzynka przepadła. Reaktywacja była przygotowana na taką możliwość wiec  umieściłem ją w terenie. Zapraszam do poszukiwań 

Dziś korzystając z okazji podjechałem, niestety wydaje mi się że kesz znikł.

Kierowca tira naprawiał samochód przy finale, musiałem odpuścić.

Etap pierwszy znajdujemy bardzo szybko i tu następuje totalna wpadka. Okazuje się, że nie mam w telefonie skanera kodów QR. Oczywiście przeczytałem sobie bardzo starannie opis kesza przed wyjazdem i wiedziałem, że taka aplikacja będzie potrzebna tutaj właśnie i w jeszcze jednym miejscu, które dziś zamierzaliśmy nawiedzić. Nie przejąłem się tym jednak zbytnio, bo przecież miałem w swoim telefonie takie narzędzie - nie raz już go używałem w różnych keszach i nie tylko. Szkopuł w tym, że w tak zwanym międzyczasie dokonałem - trochę wymuszonej, ale bardzo udanej - wymiany telefonu z obleśnego androidowego telefonu marki na "S" na taki, który bez porównania lepiej odpowiada na moje wyobrażenie intuicyjności i łatwości w obsłudze. Tyle tylko, że skanerowi kodów QR nie przyszło do głowy, żeby przeskoczyć ze starego do nowego. Zresztą i tak nie dałby rady, bo ten nowy jest nieandroidowy (na szczęście). Oczywiście okazało się, że w Sierakowie nie jest tak łatwo pobrać potrzebną aplikację, a że wokół nie było widać zbyt wielu posiadaczy skanera kodów QR wydawało się, że czeka nas porażka. Odważyłem się jednak wykonać telefon do Ojca Założyciela z prośbą o małe wsparcie i takie wsparcie otrzymaliśmy, co pozwoliło nam działać dalej.

Zanim udaliśmy się po finał wstąpiliśmy jeszcze na Drogę Łączniczek, gdzie oprócz wielkiej lekcji historii doświadczyliśmy również małej lekcji polskości. Nie chciałbym spojlerować miejsca ukrycia finału, ale tu także czekała nas mała lekcja polskich klimatów w postaci potężnie zawianego lokalsa, który jednak okazał się bez porównania bardziej uprzejmy niż osobnik spotkany na Drodze Łączniczek. Powiedział nam grzecznie "dzień dobry" i pożeglował dalej. Ale choć zachowanie jego było naprawdę miłe i nieinwazyjne, naszła mnie nieco melancholijna myśl: "Może Polacy powinni dużo pić, żeby traktować innych w miły sposób?"... Rzecz jasna myśl ta była produktem właśnie takich, a nie innych zdarzeń, które miały miejsce dopiero co. I - kiedy zastanawiam się nad tym teraz - zdaje sobie sprawę, że trudno byłoby zbudować na niej powtarzalną prawidłowość. Ale mimo to jakiś tam smutek pozostał.

Z finałem poradziliśmy sobie bardzo zgrabnie i dyskretnie, mimo że wokół było dość ludnie. A w skrzyneczce czekał na nas jeszcze ułański bonus, o którym we właściwym już miejscu.

Dziękuję za tego kesza i kolejną lekcję historii!

Skrzyneczka znaleziona rodzinnie przy okazji wizyty na pobliskiej polanie rekreacyjnej.

Puszcza i jej okolice były świadkami wielu tragicznych wydarzeń o czym świadczy bardzo duża ilość pomników i miejsc pamięci. Dzięki tej geościeżce, a także projektowi Nieśmiertelni możemy łatwo te miejsca poznać i odwiedzić! Dzięki za kawał dobrej roboty! Swoją historię warto znać. 

w okolicy miało miejsce jakieś wydarzenie sportowe - chociaż pierwszy raz widzę by na meczu zamiast napojów energetycznych pić te wyskokowe :)

pozdrawiam i dziękuję za kesza.

Etap pierwszy znaleziony i to 2 razy...jest w 2 miejscach, a później matematyka nas zabiła..zwłaszcza Ci "drudzy" pokręciliśmy się w okolicy i jakoś poszło. Niedzielne keszowanko z Serengeti, dziękuję.

Było lekkie zwątpienie, szczególnie przy tym drugim......ale później  jakoś poszło:) razem z Bambą, dzięki :)

Korzystajac z pieknej pogody udaliśmy sie do Polany Lipkow i po okolicznych keszachdziekuje bardzo za skrzynke i przyblizenie historii

Fajnie zorganizowany mulciak.Z początku nie wiedzieliśmy co do czego przypasować a jak przypasowaliśmy to znowu współrzędne nie chciały pasować.Metodą prób i błędów doszliśmy do skrzyneczki.Dzięki

Troszkę nas zakręciło, ale w końcu padła naszym łupem;)
wraz z Maleską, Hobbbystą i Olo74

Tu chyba dał znać o sobie nasze zmęczenie, ponieważ nie zauważyliśmy, że są jakieś waypointy, i po znalezieniu pierwszego etapu usilnie chcieliśmy rozwiązać zadanie przy pierwszym pomniku

Zresztą później wcale nie było lepiej. Nawet znalawszy waypoint i sam etap drugi i tak mieliśmy problem z jednym równaniem i to w znaczącym miejscu. Strzelając raz minimalną liczbę, i potem maksymalną, po drodze miedzy jednym a drugim punktem ja wyczaiłem miejsce, ale pominąłem Hobbbysta naprawił ten błąd i mogliśmy się wpisać.

Dzięki.

IN: GK Dusiołek 2

Trzeba się nalatać, by dobrać się do kesza. Dzięki !

Ciemno jak nie wiadomo co, a my świecimy latarkami po pomniku i próbujemy zrobić wyraźne zdjęcie. Długo nie trzeba było czekać jak wzbudzimy kogoś zainteresowanie. Zebraliśmy materiały i nie dając podstaw do dialogu odjechaliśmy z miejsca zdarzenia.

Drugi najazd na Partyzantów AK w towarzystwie wesołej łódzko-pabianickiej ekipy (pani_ka, Vulpecula, Nefryt+, Victor+). Dzięki wielkie!

Zmęczenie daje znać o sobie i spędzamy chwile gapiąc sie w ekran czytnika zanim odgadliśmy sposób kodowania tej zagadki nieco odmienny od dotychczasowych. Na szczęście mobilizujemy się szybko i wracamy do gryW drodze na finał wpadamy jeszcze do pobliskiego sklepu uzupełnić nieco kaloriijuż wszystko dobrze wiemy, że dziś będziemy zdobywali finał i cieszymy się z poznania tak wielu interesujących historii. 

Zimowe keszowanie z historią w tle, czyli druga część wyprawy Szlakiem "Grupy Kampinos" w składzie Pani_ka, Nefryt+, Victor+, Vulpecula

Przy tym keszu zaczęliśmy odczuwać spore zmęczenie. Na szczęście Vulpecula wpadł do pobliskiego sklepu i zakupił odpowiednią ilość czekolady. Dzięki za przedstawienie kolejnej ciekawej historii. 

Tu się "zapętliliśmy", ale ostatecznie quiz obalony burzą mózgów. Drugie i ostatnie podejście do geościeżki szlakiem grupy Kampinos. W doborowej ekipie: Vulpecula, Nefryt+, Victor+, no i ja, czyli pani_ka. TFTC i geościeżkę oraz pozdrawiamy z Łodzi:)

Dziękuję za pokazanie miejsca i skrzynkę. Sieraków, Pociecha, Palmiry ..... okolica usiana tragicznymi miejscami i przesiąknięta krwią naszych rodaków.

Sobotnia włóczęga.

Well ... Każdy ma jakieś zdolności - w grupie przyda się każdy.Kanapki na później też się przydają.Dziękuję za kesza. :)

Ławeczka była dzisiaj wolna, to można było sobie przysiąść, powdychać kampinoskiego powietrza i się nad kordami pochylić. No może nie wszyscy tak się pochylali, bo byli tacy co na ochotnika śmignęli kawałek, żeby sprawdzić małe co nieco. Zaraz potem kordy były już ustalone i podejmowaliśmy finał.Dziękuję za tą kampinoską historię i za skrzyneczkę.

Ps. Kanapki już o tej porze? Przecież jeszcze za wcześnie! ;-)

Z Brym i Azymtem. Muszę powiedzieć, że nikt tak sprawnie nie ogarnia cyferko-literek i nie przelicza kordów jak Brym. Precyzja w każdym calu.  Do tego Azymut, który przydał się na moment w roli posłańca...wspaniały z nich zespół! Tylko ja chyba nie miałam zastosowania. No może zabawiałam trochę . (a kanapek Brym dalej nie ma...)

Jedna z pierwszych zaliczonych skrzynek w doborowym towarzystwie. O mały włos byśmy odpuścili, bo ławeczka jest lepem na mugoli, ale chwila ich nieuwagi i nasza przewodniczka machnęła telefonem gdzie trzeba. Przy finale zrobiliśmy sobie postój i jako że każdy przyszedł tylko na "2" kesze zrobiliśmy zapasy na cały dzieńZapraszam do wspólnego keszowania : odynsraven@gmail.com :)

Na pierwszym etapie zastanawiałem się czy nie nie odpuścić ze względu na mugoli, ale udało się wyczekać moment. Potem na finale już się bałem, że kesza wcięło, ale ostatecznie wymacałem co trzeba.

Bardzo ciekawa, choć tragiczna, historia, a sam kesz tradycyjnie znakomicie wyposażony. Dziękuję!

z michaelem50

Na koniec naszej wyprawy w okolice Kampinosu. Już po ciemaku, ale się udało.

OUT: GK

Razem z Michem4000, na zakończenie kampinoskiej przygody. Po kawałku, po kolei doliczyliśmy się rozwiązania i podjęliśmy pojemnik. Dzięki!

Ilekroć czytam opisy takich historii zadaję sobie pytanie. Jak ja bym się zachował w takiej sytuacji. Poszedł bym walczyć z bronią czy stchórzył bym i siedział w jakiejś piwnicy lub co gorsza stał się kolaborantem dla ratowania własnej skóry. Nie wiem bo o sobie wiemy tylko tyle na ile nas sprawdzono o obym ani ja ani następne pokolenia nie znalazły na to pytanie odpowiedzi.

Co do ławeczki to już od samego rana bywa zajęta. Byłem tam dziś o 06:30 i już była zajęta, ale i ławeczka przy punkcie startowym też bywa niedostępna, tam z kolei starsze panie na plotkach dobrą godzinę spędziły. Panowie jednak sympatyczni byli, pogadaliśmy chwilę, oni usiedli a ja okrężną drogą zaszedłem ich od tyłu i w dogodnym miejscu czekałem aż sobie pójdą, tak z pół godziny czekałem a z ich rozmowy pamiętam tylko zakończenie. "K...a, pijesz jak smok" I pewnie poszli po następne piwo do pobliskiego sklepiku. 

Dzięki Marku za poranny spacer po Puszczy, po wczorajszym deszczu rewelacja a i Łosie udało się spotkać po drodze 

Przegapiłam tę skrzynkę w trakcie niedzielnej wizyty w Kampinosie, odkryłam jej istnienie w trakcie logowania. Jedyne co mi zatem zostało, to wsiąść w poniedziałek w autobus i ją podjąć. Na miejscu okazało się, że dzielni ławkowicze konsumują złocisty napój bogów, nie zostało mi więc nic innego, jak zjeść przepyszne truskawki zakupione w miejscowym sklepiku, obliczając kordy finałowe. Konieczność uzupełnienia złotego trunku umożliwiła mi podjęcie finałowej skrzynki i zaskoczenie - jeszcze nikt jej nie podjął. W ten oto sposób mam kolejnego FTF-a, za którego ślicznie dziękuję :)