Mieliśmy nie wchodzić, dzień, druga w południe, rodzice z dziećmi, patrzę - a tamci wchodzą, co za łby sobie myślę. Nie idę, zostaję, czekam, nie stać mnie na karę. Czekam, czekam, niecierpliwie. Wracają. "Musisz tam wejść". No dobra. Wchodzę, w długim płaszczu i na obcasach, ze mną Karaś, który chciał iść jeszcze raz. Idę za nim i mówi, czekaj ktoś tam stoi. To się chowamy. Po chwili poszedł i udało mi się zajrzeć. CU-DO. Pozostałości letniej zieleni w okół dodały jeszcze większego uroku, tej przepięknej (niestety zrujnowanej) budowli. Wychodzimy z Karasiem i za chwilę tak jak powiedział Rozart, ktoś krzyczy, idealnie po naszym wyjściu
Ale udało się, na spontanie. WIELKIE TFTC, daję ocenę znakomitą i rekomendację ;)