No lekko nie było, ale nie da się ukryć, że w wesołym i nie do końca ogarniętym
towarzystwie Naruu i Ntu tułaczka była znacznie przyjemniejsza. Dąbrowskiego prześwietlone od A do Z i to chyba jedyna taka okazja, żeby pofatygować się, by zgłębić szczegóły, które skrywa ta ulica. Koleżanka Ntu doznała traumatycznego zjawiska fatamorgany, dnia świstaka, deja vu czy też innych, których winowajczynią była wstrętna rynna z gzymsem
Po drodze udało się też niespodziewanie uszczęśliwić panią ze spożywczego obsypując ją miedziakami ze świeżo rozbitej skarbonki, no bo w końcu trzeba było regularnie uzupełniać płyny, a w chwilach kryzysów na szlaku wachlować się czymkolwiek... I choć na zasłużone Błogosławieństwo przyszło nam długo czekać w końcu wytrwałość została nagrodzona, nadeszło i ono. No i dzięki Brasi, który przybył na odsiecz skrzynka finałowa uniknęła unicestwienia, została odratowana i ponownie zawitała na swoje miejsce. Dzięki za ciekawy projekt, nikt nie powiedział że będzie lekko