Poprzednia ekipa startowała w piankach. Żeby nie było nudno, chciałem zdobyć paczkę *spod* wody. Ale na miejscu oceniłem, że łódź podwodną bym musiał przycumować na dole, bo wspinać się z całością byłoby ciężko, i mi się nie chciało. No to tylko ubrałem zbroję i pchłem z płetwy... Łabądź mi się przyglądał, ale odróżniłem go od anioła, więc się nie bałem. Nie towarzyszyli mi też krewni wołający mnie w kierunku światła.<br />
Konstrukcja okazała się uboga w dziurki, za to bogata w napisy. Przepływające obok łódki nie zwracały na mnie uwagi. Znaczy - intruz na konstrukcji jest zjawiskiem niemal codziennym.<br />
Na szczęście "ten" napis był tylko jeden. Choć przyznaję, że paczki nie znalazłem - to nie mówię, że jej nie było. Powiedzmy, że wydruk spoilera mi zamókł, a drugi raz mi się nie chciało obracać. I byłem na tyle [tu wpisać obelgę], że nie pomyślałem, gdzie sam bym schował. Bo przecież gdzieś ten skarb musiał być.<br />
Acha, podana lokalizacja "na przystań" jest chyba trochę oszukana.
Obrazki do tego wpisu:Ten mały ludek to niby ja