Mały wypad keszerski na domykanie ścieżki :)
Ostatnim razem musiałem sobie odpuścić tego kesza, bo już robiło się ciemno i brakowało czasu. Tym razem pełen werwy i zapału podjąłem wyzwanie.
Wpierw wdrapałem się na ruiny od zupełnie innej strony (znowu uda zapłonęły), by po chwili złapać 1 etap.
Dalej już były tylko wulgaryzmy i gimnastyka jak małpy w zoo. Ostatecznie udało się złapać 2 etap i trochę zejść/trochę zjechać do finału.
Ponawkurzałem się jak nie wiem na właściciela za takie atrakcje, ale warto było podjąć - ot keszowanie w pigułce, bo w końcu nie zawsze łatwo jest.
Wyobraźnia pozwoliła ożywić zamek
Gdyby nie ten kesz i opis u góry nigdy bym nie wiedział o tym, że tu jakiś zamek był - dalej bym myślał, że to zwykłe skałki.
TFTC