Wpisy do logu Marian w szkole 21x 0x 4x 2x Galeria
2018-05-05 12:20 meteor2017 (3454) - Znaleziona
Spontaniczna rowerowa setka (a dokładnie 117km) pod koniec długiego weekendu.
Kiedyś już oglądaliśmy tę szkołę, ale chyba nie zwiedzaliśmy od środka, bo się już trochę spieszyliśmy. Ponieważ skasowałem już u siebie zrzut ze skrzynką, więc szukałem na pamięć... pamiętałem że na pddaszu, pamiętałem że chyba w rogu. Oczywiście podejrzewałem że trzeba będzie szukać tam, ale... wolałem się upewnić zanim tam wlezę, więc poprosiłem lavinkę żeby odpaliła online opis skrzynki. co potwierdziło moje przypuszczenia i przypomniało o haśle. Skrzynkę w końcu udało się dorwać i szybko chodu na dół, bo w taki słoneczny dzień na poddaszu było duszno i gorąco (dobrze że dziś nie był bardzo upalny dzień) i otrzepać ze wszystkiego czym udało się ubabrać. Z hasłem była mała zagwozdka, bo czytając w kucki na poddaszu wzmiankę o haśle, nie czytaliśmy całej historii (info o frontowym oknie też nam w warunkach bojowych umknęło), mieliśmy wątpliwości czy to o ten "szyld" chodzi, ale innego i tak nie znaleźliśmy.
A co do Pana Mariana i szkoły... to przede wszystkim problem polegał na tym, że Marian jako nieprzeciętna osobowość miał twarde zderzenie z naszą rzeczywistością szkolną. Był na przykład geniuszem matematycznym, wymyślił własny system matematyczny opierający się na rachunku bimbrowo-flaszkowym będący bardziej precyzyjną i szybszą w rachunkach wersją rachunku różniczkowo-całkowego... niestety z matmy ledwie wyciągał na tróję na szynach, bo nauczycielka była zbyt tępa by zrozumieć Marianowe obliczenia na kartkówce (mimo poprawnego wyniku na końcu).
A język polski? Szkoda gadać, jak się ma nauczycielkę z Małopolski, czy Podkarpacia, która mówi o wychodzeniu "na pole" i jednocześnie stawia pałę za nasze lokalne "na dworzu" to trudno się dziwić. Albo każe "ubierać bluzę" i stawia dwóję z zachowania, bo Marian próbuje ubrać bluzę w kurtkę, by bluzie było ciepło i jeszcze szalik jej założyć. A jak Pan Marian napisze z mazowiecka "macierzanko leć do nieba, przynieś mi kawałek chleba", albo że do szkoły "szedł tędyk, a wracał tamtędyk" to oczywiście dwója z polaka gwarantowana. Podobnie było z panią od przyrody (też z południa) z którą się wykłócał że borówki są czerwone, a nie niebieskie... bo niebieskie są jagody, a jakieś brusznice to se może wsadzić w... no właśnie.
Historia? No, polegała głównie na wkuwaniu dat, a Marianek nie miał pamięci do liczb (np. tabliczki mnożenia nigdy nie znał na pamięć, tylko szybciutko sobie w pamięci obliczał) i jak nawet nie znał dokładnej daty bitwy pod Zielonym Lasem... ba, dopiero za trzecią próbą wstrzelił się we właściwe stulecie, to wiadomo co było z oceną. Chemia... co by Marian nie zmieszał i tak ostatecznie wychodziła jakaś odmiana bimbru, podobnie z zpt - nawet jak strugał deseczkę do mięsa, to mu wychodziła odpowiednia aparatura. Język rosyjski? No talentów do języków nie miał, znał po rosyjsku jedną piosenkę, którą Mariankowi śpiewał ojciec jako kołysankę, a poznał ją gdy przez wieś ze śpiewem na ustach przemaszerowała Armia Czerwona... nie była to zbyt cenzuralna pieśń, więc jej tu nie przytaczamy by nie demoralizować młodzieży, ale to wyjaśnia problemy Mariana z tym językiem. Z geografii (gospodarczej) potrafił wymienić wszystkie Polmosy, browary i inne Warwiny w kraju, razem z asortymentem i cenami umownymi... ale poza tym słabo.