Wpisy do logu Bomby w Żyrardowie 19x 0x 1x 1x Galeria
2015-07-14 19:00 Dombie (1928) - Znaleziona
Na początku był ambitny plan, żeby przytulić FTFa z tego kesza tego samego dnia, którego zdobyliśmy STFy w Gradowie i Orłach-Cesin oraz FTFa w Budach Grabskich. Jak jednak powszechnie wiadomo plany (zwłaszcza te ambitne) trzeba niekiedy weryfikować. W tym wypadku - trochę za sprawą samego Ojca Założyciela - dotarło do mnie, że w wypadku tego quizu nie wystarczy tak po prostu pojechać sobie na kordy i "jakoś to będzie". Potem trafił mi się wyjazd do pracy (ostatnio jakoś sporo tego, z czego generalnie wypada się cieszyć), ale bomby wisiały mi nad głową i nie dawały spokoju. Większość wolnych chwil poświęcałem więc na guglowanie i nagabywanie rozmaitych dobrych ludzi, którzy znają Żyrardów lepiej ode mnie. Cały czas brzmiały mi jednak w głowie słowa Meteora "żeby podjąć tego kesza wcale nie trzeba znać Żyrardowa..." Poszukiwania nie były tak zupełnie bezowocne. Ba! Dość szybko udało mi się namierzyć z całą pewnością lokalizację kesza. Kłopot w tym, że potencjalny obszar poszukiwań był leciutko za duży, żeby próbować metody na Wallsona z jakimś choćby niewielkim dwucyfrowym prawdopodobieństwem, że się szybko trafi do celu. Nie powiem - od czasu do czasu pojawiały mi się różne tropy, których nie omieszkałem za każdym razem sprawdzać w terenie. W efekcie odbyłem kilka przejażdżek i kilka spacerów, że nie wspomnę o kilku rozmowach z przypadkowo spotykanymi lokalsami, którym śmiało zadawałem pytania wprawiające ich w różne stany emocjonalne. W pewnym momencie doszło już nawet do tego, że byłem o włos od wypytywania ich, czy nie wiedzą, gdzie jest nowy kesz Meteora... Macałem podejrzane pniaczki, każda pochylona brzoza budziła we mnie głębokie podejrzenia, a każda dziura w ziemi wydawała się być okopem z czasów pierwszej wojny. Niewiele mnie to jednak przybliżało do celu...
I tak było do wczorajszego wieczoru, kiedy to w trakcie wymiany mejli z Lavinką okazało się, że nie ja jeden próbuję rozgryźć tajemnicę bomb. Zaczęliśmy wymieniać spostrzeżenia i podejrzenia i nagle wszystko zaskoczyło! Coś, co usłyszałem od Lavinki sprawiło, że zajrzałem tam, gdzie trzeba było zajrzeć, a kilka minut później już wiedziałem, gdzie jest kesz! Natychmiast więc umówiliśmy się na grupowe podjęcie dziś, zaraz po mojej pracy.
A dziś zaraz po mojej pracy i kiedy już zdołaliśmy się wzajemnie odszukać w keszowej lokalizacji nastąpiło wielkie szukanie - uwieńczone wspólnym wykryciem delikwenta przez hobbickich rycerzy i księżniczkę Kluskę . A potem już była radość, i wpisy, i piknik, i kawa na kocu, i hamak, i tańce, i pełno różnych innych atrakcji!
To było jedno z najprzyjemniejszych znalezień w mojej keszowej karierze. Właśnie dla takich chwil warto się w to bawić!
Meteorze - dzięki za znakomitą zagadkę i rewelacyjne maskowanie wszystkiego . Już samo to wystarczyłoby do zielonej gwiazdki. A jeśli do tego dodać całą resztę, to z zielonej gwiazdeczki robi się złota .
Lavinko - dziękuję za inspirację - bez niej prawdopodobnie nadal bym się głowił nad tą zagadką.