Wpisy do logu Kozłów Biskupi 1915 19x 0x 3x
2015-06-12 07:45 Dombie (1928) - Znaleziona
Wczoraj w rozmowie z Werroną ustaliliśmy, że istnieją następujące fazy poranka: poranek-kiedy-się-idzie-spać-bo-się-siedziało-w-nocy (zwykle to wtedy zaczynają już śpiewać ptaki), poranek nieistniejący (przecież wszyscy normalni ludzie wiedzą, że taka godzina jak 5.30 rano nie istnieje ), poranek barbarzyński, poranek-jak-już-koniecznie-trzeba-to-wstanę i poranek normalnych ludzi. Ten ostatni zaczyna się nie wcześniej niż około 10, a ten wcześniejszy dotyczy przede wszystkim takich sytuacji, jak dziś. Werrona co prawda stwierdziła, że jest jeszcze poranek-o-rosie, ale moim zdaniem jeśli nawet, to umiejscowienie go w konkretnych godzinach, czego domaga się mój analityczny umysł nie jest tak oczywiste, jak tych wymienionych przeze mnie. Jakby na to nie patrzeć po dzisiejsze dwa FTFy wstałem około 7.00, a ponieważ już wczoraj wieczorem, kiedy zobaczyłem powiadomienie o jednym z nich wygadałem się przy Mi-Mi, że rano pojadę na skarb, to mój Hobbit oświadczył, że skoro Kubash pojechał na zieloną szkołę, to jemu też się coś od życia należy i chce jechać ze mną. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że do niewinnego meteorowego multaka dołączy w nocy inny, taki trochę mniej nadający się dla mojego małoletniego syna. No ale obietnica - rzecz święta, a ponieważ dzieci trzeba przygotowywać do życia stwierdziliśmy z Anią, że co tam... No ale o tym to będzie we właściwym miejscu...
Najpierw pojechaliśmy strategicznie do Kozłowa. Uznałem, że Werrona swojego kesza podjąć nie może, więc zagrożenie, że ktoś mi sprzątnie FTFa jest mniejsze. Do Kozłowa natomiast mogła jak najbardziej przypedałować na swojej szalonej maszynie.
Pierwszy etap wykryliśmy błyskawicznie, a ponieważ nie nosił śladów używalności, więc wyglądało na to, że będziemy pierwsi. Już pierwszy etap mnie zachwycił. Uwielbiam zagadki i utrudnienia tego typu. Już wtedy wiedziałem, że gwiazdka będzie bez dwóch zdań . Później było też znakomicie. Podobnie jak w Guzowie wszystko przemyślane, pomierzone z dokładnością do tysięcznej części minuty, a przy tym tylko minimum krzoli i chaszczy.
W finale Mi-Mi od razu zakochał się w wielkim komandosie, którego postanowił zabrać. A ja pomyślałem, że dla takich keszy jak ten, to warto wstać o dowolnym poranku !
Dziękuję Meteorze!