Automatyczna archiwizacja - 6 miesięcy w stanie "Tymczasowo niedostępna"

Skrzynka będzie czasowo niedostępna.

Okazało się, że sprawa jest trochę bardziej skomplikowana i trzeba nieco zmienić koncepcję, a i z tym luzem też ostatnio kiepsko. Ale teraz w końcu trochę wakacji więc w najbliższych dniach w końcu się zabiorę za wspomnianą zmianę koncepcji.

Skrzynka gotowa do szukania. Powodzenia!

Dzięki za info! Muszę zbadać temat a póki co zawieszam...

Na szczęście w najbliższych dniach powinienem mieć trochę luzu, więc może nie potrwa to zbyt długo...

nie jestem pewien czy pierwszy etap nada tam jest.

Kesze Dombiego zawsze wiążą się dla mnie z nietuzinkową przygodą i... poważnymi trudnościami w odgadnięciu co autor miał na myśli. Dobrze, że los nas zetknął dużo wcześniej niż Dombi zaczął zakładać kesze i nieopatrznie podzielił się ze mną swoim telefonem. Przykro mi Dombi ale to nie moja wina, że wymyślasz takie zawiłe intrygi. Po ependorfki za rynną bym nie dzwonił. Sam sobie to zgotowałeśI tym razem nie obyło się bez telefonu. Nie mogę wszystkiego opowiedzieć bo za dużo bym zaspoilerował ale na jednym z etapów tak się kreciliśmy, tak podgladaliśmy, że w końcu zainteresował się nami sam szef wszystkich szefów. I tak był zdziwiony, że nas to miejsce interesuje, że postanowił nas odprowadzić nam pokazać rzeczy i miejsca, których na pewno nie udało by nam się zobaczyć samemu. Chyba pierwszy raz byliśmy w takim miejscu i mogliśmy zobaczyć takie rzeczy z tak bliska a nawet ich dotknąć. Chyba już i tak za dużo napisałem. W każdym razie etapu samodzielnie nie zdobyliśmy i jest to w tej chwili bardzo trudne bez zwracania na siebie uwagi. Po telefonie i wyjaśnieniu naszych problemów dostaliśmy bardzo wyczerpujące wskazówki. Dalej już jak po sznurku. Tylko bardzo mokrym sznurku. Właściwie miejscami to sznurek leżał pod wodą. A w finale zahibernowana jaszczurka zwinka. Nie była zadowolona. Postaraliśmy się jak najkrócej burzyć jej zimowy sen. Dzięki wielkie za ten kesz. Za każdym razem kiedy dotykam tematu tamtej wojny na tych terenach przeraża mnie ogrom ludzkiego okrucieństwa.

Ponieważ wygląda na to, że utrudnienia potrwają jeszcze przez czas nieokreślony, to żeby nie trzymać skrzynki zawieszonej wprowadziłem tymczasową modyfikację i udostępniam.

Skrzynka będzie czasowo niedostępna.

Bardzo uprzejmie dziękuję za doniesienia. Póki co zawieszam, a przy najbliższej wizycie w domowych stronach zorientuję się, jakie są rokowania i w razie potrzeby tymczasowo zmienię lokalizację etapu 2.

Rowerowy Patrol Geokeszerski melduje, że drugi etap jest aktualnie niedostępny, z powodu trwających w tym miejscu prac i zamknięcia tego terenu.. Miejmy nadzieję, że nie zginie.

Kesz Dombiego był doskonałym antidotum na dzisiejszą pogodę.

Tak jak i innym, najwięcej czasu zabrał mi drugi etap. Nie chcę spoilerować, więc nie napiszę dlaczego. Powtórzę po poprzednikach – maskowania to duuuży atut tego multaka. Jestem początkującym keszownikiem i to co pokazał Dombie, jest dla mnie nową jakością. Finał nie tylko, że pomysłowo „schowany”, to jego wyjęcie jest czyste (dosłownie) i łatwe. Dodatkowo konstrukcja zapewnia komfortowe warunki dla skrzyneczki o każdej porze roku.

Szukanie, zdobywanie i wpis to czysta przyjemność i to z gatunku tych najprzyjemniejszych! Gratuluję i zazdroszczę.

ZIELONE!!! – oczywiście z gatunku tych najzieleńszych!!!

Multak zlapany podczas rowerowej wyprawy swiatecznej z Werrona. Historia ciekawa, miejsca i do tego etap, final zasluguje na rekomendacje, dziekuje !!! Oby tak dalej!:)

Przy tym keszu ładnie się nałaziliśmy i naszukaliśmy. Głównie 2 etapu z przyczyn technicznych (dzięki Skyqen). Dzięki wielkie!

Podjeta z hobbbysta, bardzo fajny keszyk, sama przyjemnosc podejmowac Szybki wpis i dalej w droge, tyle keszy przed nami.... TFTC

Naprawdę fajny multaczek z fajnie zamaskowanymi etapami, a do tego piękne certy. Jechaliśmy po TTF'a ale w ostatniej chwili nam go Hobbysta i Skygen zgarnął. Z chłopakami się chyba nawet minęliśmy pomiędzy pierwszym a drugim etapem ;)

keszołapanie z Wallsonem, dziękujemy!

przyjemny multak z bardzo fajnie przygotowanymi etapami na zakończenie dzisiejszych keszerskich przygód :)

Skrzyneczka robiona na raty.Za pierwszym razem brakło prądu i czasu.Teraz już nie było niespodzianki.Wszystko przygotowane na najwyższym poziomie,chciało by się powiedzieć jak zawsze.Cieszę się,że w rowie nie było wody trochę to ułatwiło podjęcie.Dzięki

Dziś mała wizyta kontrolna w keszu. Wszystko na swoim miejscu a certyfikat TTF ciągle czeka na zdobywcę .

Przy okazji, idąc za radą bardziej doświadczonych kolegów i koleżanek, dokonałem małej modyfikacji finału, która powinna ułatwić powrotne maskowanie. Wystarczy teraz dopasować kolory - kto był to wie o co chodzi, kto będzie ten zrozumie .

Wraca człowiek z wakacji a tu kolejka keszy czeka. Cóż za radość. Wsiadłam wiec na rowerek i do Miedniewic ruszyłam...

Doskonałe maskowanie w pierwszym etapie - stałam jak głupek, patrzyłam gdzie trzeba i nie widziałam ...potem miałam co prawda pewien kłopot z odłożeniem, ale jakoś się udało (uprasza się Ojca Założyciela o ew. wizytę i poprawienie)
Drugi etap- no...nie wiedziałam o istnieniu tego miejsca.. Najpierw  myślałam, że od tyłu może, potem z boku próbowałam...W końcu naciągnęłam jakoś bluzkę na brzuch (z powodu upału byłam ubrana absolutnie niestosownie) i poszłam odważnie gdzie trzeba :).

Finał. O rany, ta rzeka...jako że byłam całkowicie nieprzygotowana na chaszcze (któż bowiem może spodziewać się pokrzyw przy keszu Dombiego?!.) to postanowiłam być sprytniejsza od GPS-a. Zawróciłam, ale z drugiej strony wcale nie było lepiej...

Dziękuję serdecznie za zabawę. Bardzo dobrze spędziłam dziś czas  w chaszczach. Za to i za piękny finał gwiazdka.

Po dwóch  doskonałych keszach Dombiego wiem jedno - po kolejną jego skrzynkę ubiorę się jak na wojnę! 

Gratulacje dla zdobywców! Dzięki za ciepłe słowa i za gwiazdeczkę, no i za dofantowanie kesza . Jakoś w ostatnich dniach miałem tyle roboty na głowie, że sił i czasu wystarczyło tylko na zasadzenie, a na zebranie fajnych fantów już nie...

FTF zasłużony, co żeśmy narobili kółek po okolicy, to nasze. Oczywiście wszystko dzięki Meteorowi, który wymyślił skrót do finału. Taki, że musieliśmy przeprawiać się rowerami przez rzekę. Było blisko, tylko 200 metrów... tylko nie z tej strony. W końcu zrobiliśmy jeszcze jedno lądowanie już było lepiej. Ostatni odcinek znów hop (tym razem bez rowerów) i brnięcie po uszy w ostach. Gieps pokazywał mi 20 metrów do kesza, ale intuicja podpowiedziała, że chmury nisko i się zgubił. I to musi być tu. I owszem, było!

Multak bogaty w atrakcje i pięknie zamaskowany. Trochę nabiedziliśmy się z odkładaniem, ale to już M. napisze na priv, z jakiego powodu. Dorzuciłam parę fanciorów i wymieniłam geokrety. :)

Mazowiecka Kompania Cyklistów melduje wykonanie zadania! Po przeprawie przez Suchą jedną i drugą, oraz Suchszy Dopływ Suchej zdobyliśmy i utrzymaliśmy przyczółek, strat własnych brak, tylko rany cięte i kłute.

No tak, zabrałem lavinkę pod pachę i w drogę... samemu nie wypadało mi walczyć o FTFa, bo teren zbadałem wcześniej żeby samemu założyć tu skrzynkę i nadałem miejscówki Dombiemu, bo ten po skrzynce w Wiskitkach chciał założyć kolejną w Miedniewicach. Chętnie oddałem miejscówkę w dobre ręce, bo sam miałem jeszcze parę skrzynek do zasadzenia, a na nadmiar czasu nie cierpiałem. Mogliśmy więc spróbować brute force, ale zrobiliśmy grzecznie wszystko po kolei.

Etap 1 - tuż przed przejazdem nad autobahnem zostaliśmy zaatakowani bronią gazową (opary z wielkich stosów czegoś, nie wnikaliśmy czego), a potem było już tylko gorzej - przeprawa skrajem zaminowanej łąki. Na szczęście w porę  zauważyliśmy miny.

Etap 2 - próbowaliśmy szturmu frontalnego, ale wejście było zabarykadowane i silnie bronione. Jednak jako że operowaliśmy na znanym terenie, obeszliśmy z lewej strony i bez problemu przeniknęliśmy za linię wroga. .. nie musieliśmy skorzystać z pomocy matrony rzymskiej, zresztą wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy jak.

Etap 3 - zachęceni opisem o możliwości dotarcia, postanowiliśmy pójść na łatwiznę, skorzystać ze skrótu Dombiego i zaatakować od tyłu (czyli zapewne od kuchni). Niestety Pozycja była broniona przez ciężki sprzęt marki Ursus, a że na otwartym terenie byliśmy doskonałym celem ostrzału, postanowiliśmy objechać naokoło i zaatakować moją stałą trasą. Tym razem poszło bez problemu, trzeba było tylko sforsować rów przeciwpiechotny i zasieki z ostów większych od człowieka i FTF był nasz :-)

Skrzynka została zaakceptowana przez OC-Team