Wpisy do logu Osiedle Wilga - Przystań Wilga 11x 0x 3x 2x Galeria Ukrywaj usunięcia
2022-01-08 18:28 franciszkowe_kwiatki (1487) - Znaleziona
No to była istna wyprawa. Pociągnięci chęcią sprawdzenia czy skrzynka jest nadal osiągalna, skorzystaliśmy, że zimą zarośla są mniejsze (ale i tak okrutne), a bagna skute lodem (ale też nie całe). Po killudziecieciominutowej przeprawie dotarliśmy do celu i ku naszemu zdumieniu skrzynka była tam gdzie jej miejsce. Niestety z racji na panujace warunki, skrzynka całkowicie zamarzła inie udało się jej otworzyć. Dlatego jako dowód zdobycia wrzucamy zdjęcie. Mimo to za całą przeprawę (łącznie z drogą powrotną, która wcale nie należała do łatwiejszych) zostawiamy rekomendacje - bo lubimy takie wycieczki. Dzięki wielkie!
2020-11-15 10:48 stasiekm (2103) - Komentarz
Trochę protestowaliśmy z p_nowik atak na azymut ale bez większego przekonania, odpuściliśmy w połowie drogi przez chaszcze do Skurczy. Na ten dzień założyliśmy wyższe cele..
Zaatakujemy zgodnie z mapą następnym razem.
2020-11-11 09:05 BAZYLEK (1455) - Wpis skasowany
2016-09-03 20:00 michael50 (4807) - Znaleziona
Późnym wieczorem, z Michem4000. Po bezowocnej próbie przedarcia się na azymut od strony skansenu, musieliśmy się posiłkować mapą mototrampa, która doprowadziła nas do skrzynki jak po sznurku. Na szczęście było sucho, więc końcówka trasy, która biegnie przez bagna, okazała się zupełnie sucha. Uff! Dzięki!
2016-09-03 19:38 Michu4000 (3201) - Znaleziona
z michaelem50
Początkowo chcieliśmy dotrzeć na azymut od strony skansenu. Gdy to okazało się niewykonalne wsiedliśmy w auto i pojechaliśmy sugerowaną trasą, czyli jak dla nas totalnie naokoło, więc trochę się zeszło. Samochodem dało radę jechać nawet kawałek wzdłuż Wisły potem jednak zdecydowaliśmy się przespacerować. Gdy przedarliśmy się do kesza przez niewielkie krzaczki było już ciemnawo. Na szczęście było sucho i mimo otaczających nas bagienek wyszliśmy z tego sucho. Dotarcie do tej skrzynki to całkiem fajna przygoda.
2016-08-22 18:35 mototramp (2201) - Komentarz
Ludzi z przystani do brzegu "dowożono" motorówką. Gdzie dokładnie to już chyba nie do ustalenia - za dużo lat minęło. Widzę jak się zmienia brzeg w Skurczy - na przestrzeni kilkunastu lat, co dopiero tu w kilkadziesiąt.
2016-08-21 12:03 ogre2000 (79) - Znaleziona
Jest, jest, jest. :)
Nachodziłem sie przez krzaczory, ale warto było. Powiem więcej - port nadal działa. Przy starorzeczu znajduje się stalowa łódka - w sumie, gotowa do podróży. :)... wioseł tylko brak. :)
Niestety, nie udało mi się wytyczyć nowego szlaku w stronę ośrodków - za dużo wody i nie wziąłem woderów. :)
Zastanawiające jest też, skoro tam był port, to jak później ludzie dostawali się z tej wyspy na ląd? Jakieś dodatkowe łodzie, most? Czy jest mozliwe znalezienie starej drogi?
Pozdrawiam. :)
2016-05-27 12:14 baloniarz (7407) - Znaleziona
Miejsce odwiedzone podczas samotnego zwiedzania okolicy przed wyścigiem kolarskim w Wawie. Oj w temperaturze 28 stopni zafundowałem sobie długi spacerek na bagno z pokrzywami po pachy - brawo ja. Co prawda w pobliżu kesza przycumowane były dwie łódki wędkarskie to i tak kesza wyciągnąłbym z bagna choć na skraj polany lub brzeg Wisły. Chyba załapałem się na certyfikat. Spacer brzegiem Wisły całkiem przyjemny. THS
2016-04-23 10:33 nonamed (1023) - Znaleziona
Poszedłem trasą podobną do tej z opisu kesza, świetne widoki, da radę dojść bez kaloszy ale trzeba trochę się porozglądać.
Jako pierwsza skrzynka dzisiejszego dnia.
2016-02-26 15:17 Werrona (2043) - Znaleziona
Są takie miejsca i klimaty które mnie rozmiękczają do łez. I nie swoim smutkiem i nostalgią, ale takie piękne. To miejsce do takich się zalicza...cudna Wisła, cudne bagienka...
No i przeprawa do kesza doskonała i w doborowym towarzystwie...
Dziękuję Lady Moon, Mototramp i Dombie - było super!
Wrócę tu rowerem jak tylko się zazieleni!
2016-02-26 13:35 Dombie (1928) - Znaleziona
I tym sposobem dotarliśmy do naszej dzisiejszej rewelacji. O tym keszy można by napisać książkę - nawet jeśli pisalibyśmy tylko i wyłącznie o dzisiejszym podjęciu . Ja tu książki nie napiszę - będzie znacznie krócej, ale spróbuję napisać ile się da, a inni pewnie dodadzą coś od siebie.
Najsampierw przód musieliśmy podjąć decyzję o sposobie dotarcia. A jest to decyzja wcale nie taka prosta, bo dróg dotarcia (znanych i tych nieznanych) jest wiele. Jak wiadomo powszechnie, wszystkie drogi prowadzą do Przystani. Można tam na przykład... dopłynąć (jak to do przystani), tyle że my nie mieliśmy parostatku, ani amfibii, ani nawet łodzi, a na płynięcie wpław chyba było za zimno (choć jak się później okazało dla niektórych z nas niekoniecznie...). Mieliśmy keszowóz (którego w dalszej części niniejszej relacji nazywać będę całkiem zgodnie z prawdą Mruczkiem), a ponieważ aktualnym opiekunem prawnym onego pojazdu jestem ja we własnej osobie, dlatego ostateczna decyzja należała do mnie (jak ja lubię takie przejrzyste struktury decyzyjne !). Najpierw przymierzyliśmy się więc do wjazdu hardkorowego, ale po pierwszych sukcesach, kiedy dotarliśmy do najbardziej hardkorowego fragmentu wjazdu hardkorowego stwierdziłem po oględzinach, że jest on dla Mruczka trochę za bardzo hardkorowy. W rezultacie poprosiłem Ojca Założyciela, by nas poprowadził do wjazdu mniej hardkorowego. Na miejscu okazało się, że wjazd mniej hardkorowy jest istotnie znacznie mniej hardkorowy i choć pozostawały pewne wątpliwości to ponieważ nie mieliśmy ochoty drałować "z buta" dwóch kilometrów poprosiłem Mruczka o zgodną współpracę. Mruczek mruknął i zrobił swoje bez ślizgu. W dalszej części wjazdu mniej hardkorowego natrafiliśmy jednak na miejsce, które okazało się całkiem całkiem hardkorowe. W rezultacie uważnych oględzin musiałem jednak uznać, że jest mniej hardkorowe od wjazdu hardkorowego, bo po raz kolejny poprosiłem Mruczka o zgodną współpracę, a on znowu wywiązał się bez pudła. Nie minęło więcej czasu niż trzeba by powiedzieć "którędy do przystani?", kiedy pojawił się kolejny hardkorowy problem. Mruczek znowu okazał się dzielnym druhem i przejechał .
A potem była urocza i prześliczna droga wzdłuż Wisły. Wody w niej całkiem sporo - stąd pewnie hardkorowość niektóych wspominanych wcześniej miejsc. Wreszcie dotarliśmy do miejsca, które oceniłem jako zbyt hardkorowe, by prosić o pomoc Mruczka. Gość i tak dowiózł nas na odległość solidnego rzutu beretem z antenką od kordów kesza, więc w pełni zasłużył na porcję paszy średnioktanowej (i dobre mycie). Dalej trzeba było już pomaszerować, co uczyniliśmy z przyjemnością, bo miejsca są tu wyjątkowej urody. Czekały nas po drodze dwie przeprawy przez wezbrane wody (niekiedy owocujące delikatnym... umoczeniem), ale w końcu dotarliśmy w bliskie rejony kesza.
I tu zaczęły się schody, bo jak się okazało wody jednak przybyło. Próbowaliśmy z jednej, z drugiej i z trzeciej, aż w końcu wytuptaliśmy sobie ścieżynkę w bardzo bliskie sąsiedztwo skryjówki. Dalej ze względu na posiadane obuwie wysłaliśmy już tylko mniejszą grupkę zwiadowczą, ale już po chwili kesz trafił do naszych rąk!!!
Wracaliśmy trochę inną drogą, przez morze uschniętych o tej porze roku szuwarów, wyobrażając sobie jak kosmicznie niedostępna stanie się cała ta okolica, kiedy nadejdzie już wiosna, a potem lato. Z powrotem było już trochę łatwiej, a niezawodny Mruczek równie sprawnie poradził sobie ze wszystkimi hardkorowymi przeciwnościami losu. Zuch Mruczek .
Taki kesz jak ten wystarczyłby jako jedyna atrakcja całego dnia! Wilga (a właściwie to Mototramp, który potrafił tak zmyślnie wykorzystać tutejsze atrakcje) zapewniła nam w trakcie tych dwóch wizyt wiele radości. Ale gdybym miał wybrać jednego kesza. Takiego najlepszego, najlepsiejszego, to byłby to właśnie ten.
Dzięki za tę przygodę!
2016-02-26 13:19 LadyMoon (5399) - Znaleziona
Skoro mieliśmy jechać super terenowym autem Dombiego po tego kesza to nie rozumiem czemu auto zostało a my musieliśmy iść bez sensu z buta i to taki kawał. Chyba może dlatego że Dombie przestraszył się kaluży i dalej już nie chciał jechać. Tylko nie wykorzystany potencjał tego auta...a można było klasyczny drive-in machnąć wprost pod pojemnik, eh...no co za kierowca
Szło się do kesza haszczami, przez rozlewiska , gdzie bedąc w normalnych, w dodatku dziurawych butach nie sposób było się nie zmoczyć. W pewnym miejscu właśnie się to stało, wpadłam do rzeczki co popsuło mi humor na dalsze godziny.
Droga o tej porze roku niby powinna być łatwa, bo krzaczorów tylu nie ma i robactwa, ale i tak była kłopotliwa i niewygodna. Nie wyobrażam sobie zdobywania latem i extra bonusów po drodze zapewne w postaci licznych pająków.
Niemniej długą drogę do kesza rekompensują piękne widoki na Wisłę.
Cieszę się że kesz zdobyty, i tym samym znika z mapy. Ufff...
Wielkie dzięki dla autora i moich wspóltowarzyszy : Dombiego i Werrony.
2015-12-07 19:26 mototramp (2201) - Skrzynka gotowa do szukania
W końcu zrobiłem reaktywację. Przepraszam że to tak długo trwało, ale dopiero teraz - po sezonie - mam czas na keszowanie i zakładanie.
Skrzynka ukryta w nieco innym miejscu, w okolicy poprzedniej. Opis i kordy uaktualnione.
Wjazd dla hardkorów wysechł i teraz jest dostępny dla każdego bardziej terenowego pojazdu.
2015-06-07 17:20 mototramp (2201) - Skrzynka będzie czasowo niedostępna
Niedziela upalnie mija a tu telefon. Hej! Jesteśmy po FTF-a a kesza nie ma! No to mototramp odpala moto i pomyka na miejsce.
Niestety spełniła się moja wizja i kesza faktycznie ktoś zabrał. Stawiam na właściciela łódki, tylko PO CO psuje nam zabawę? Ani to wartościowe pudełko, nie rozumiem... Jest też opcja że to jakieś zwierzątko ale w 3 osoby szukaliśmy (ja i koledzy Komstuch i Trojan) kilka minut w okolicy, niestety bezskutecznie. Później razem znaleźliśmy nową miejscówkę tak więc będzie reaktywacja w innym nieco miejscu, poziom trudności wzrośnie bowiem niestety nie da się z daleka ustalić czy kesz jest, trzeba będzie przejść na drugą stronę starorzecza. Jednak *jak się zna trasę* można to zrobić suchą stopą. Jako że koledzy byli i szukali i nawet na drzewo weszli to przyznaję im FTF. Później pogadaliśmy i podrzuciłem certyfikaty. Niestety kolejni poszukiwacze muszą poczekać do początku lipca, wtedy to dopiero będę mógł zamontować pudełko.
2015-06-07 12:58 Trojan (503) - Znaleziona
Cóż ja mogę więcej dodać od siebie, jak chłopaki tyle opisali o tej wyprawie. Powiem tylko tyle, że przygoda była naprawdę znakomita! 3 godziny walczenia z pokrzywami, komarami, szuwarami i to w krótkich gaciach, bo pogoda była zacna. Cieszę się, że przeprawiając się łódką na bosaka, żaden nie przebił stopy wystającymi gwoździami (których nikt nie widział, bo łódka była pełna wody). W dodatku zatopiliśmy łódź i musieliśmy ją jeszcze wyciągać... W drodze powrotnej po buty omal nie pożarł mnie pająk gigant (co za wielki skubaniec!) Myślałem, że mi nogę urwie albo wciągnie pod wodęDla przyszłych zdobywców tego kesza dodam, że warto, bo widoki (latem) świetne np. pole motyli, które napotkaliśmy z Komstuchem jak cięliśmy na rowerach. Reasumując wyprawa znakomita, widoki przednie, przygoda zapamiętana na długi czas. Nic tylko polecać i rekomendować ;] Wielkie pozdrowienia dla Mototrampa!
2015-06-07 12:57 komstuch (851) - Znaleziona
W zasadzie to co napisał Mototramp wyczerpuje temat, jednak dodam coś od siebie. Wstajemy rano z Trojan i Saneczka, jest niedziela - robimy śniadanko i jemy na tarasie popijając herbatką ze świeżą miętą i deliberujemy jaki jest plan na dziś... Więc mówię, że mamy tutaj do zgarnięcia FTFa chyba całkiem blisko - bo w lini prostej od tarasu jakiś niecały 1 km, ale wiadomo dojazd, krzaki bedzie trochę dalej. Trojan zaczyna szybciej jeść jajecznicę i zaraz chce ruszać. Saneczka stwierdza, że zostanie się poopalać. Więc jemy, ubierami się, wyciągamy rowery i sru po kesza ! Jadymy od strony wsi od końca przez boisko jednak potem atakujemy ze złej strony strumyka i wychodzimy przy skanseniede facto cali poparzeni przez pokrzywy - ale nie ma tego złego, bo Trojan podejmuje zaległego kesza w skansenie. Zapada decyzja, że robimy drugie podejście tym razem jadąc wzdłuż Wisły. Ruszamy, tym razem teren łaskawszy. Docieramy na odległość jakichś 120 m od kesza, ale krzaki nie pozwalają wjechać bliżej, więc zostawiamy rowerki i dawaj z buta po kesza. Tu już mocno zarośnięte a i teren podmokły. Robimy jedną próbę przedostania się po krzakach ale po chwili rezygnujemy i zapada decyzja, że zaatakujemy wskazane miejsce przez wodę... Knujemy misterny plan co i jak, w tym celu zdejmujemy buty, skarpetki, zostawiamy telefony na brzegu i wchodzimy do wody i do łódki która w połowie zatopiona pływa po wodzie. Do pokonania mamy jakieś 15 metrów. Udaje się jesteśmy. Patrzymy w górę jest jakaś linka - to musi być to choć nie widać pojemnika. Trojan wdrapuje się na drzewo, maca linką z każdej strony - stwierdza brak kesza... Trojan schodzi i zapada decyzja o tym, że wracam na drugą stronę po buty i telefon i dzwonimy do założyciela! Po paru chwilach jesteśmy i dzwonię. Mototramp, słysząc to wsiada na moto i jedzie do nas. Czekamy 20 min. jest. Prowadzi nas suchą nogą znów po kesza, wchodzi na drzewo i potwierdza brak skrzynki i miejsce gdzie była, byliśmy gdzie trzeba.... Szukamy pojemnika na ziemi, ale nie ma. Wracamy więc... W międzyczasie Mototramp, stwierdza, że uczciwie zdobyliśmy kesza. Odwiedza nas na działce, wpisujemy się do logu, dostajemy certy FTF :). Mimo braku pojemnika przygoda zacna - będzie co wspominać! TFTC!
2015-04-27 17:30 mototramp (2201) - Komentarz
Do podjęcia kesza nie jest wymagany żaden specjalistyczny sprzęt, wystarczy odrobina sprawności fizycznej.