Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

4870411 2025-07-10 10:24 JArosław. (user activity748) - Komentarz

Z pamiętnika Openerowicza 2025

DZIEŃ 2.

 

LOLA YOUNG.

Hmm… Słaby był to występ. Uczestniczyliśmy w nim z braku innych opcji. Lola była jakby nieobecna i nie porwała. Brakowało energii. Było poprawnie, ale bez polotu. Parę numerów wyróżniało się na plus np. “Walk On By”, które jako jedno z nielicznych zabrzmiało lekko i nowy singiel “Not Like That Anymore”. Co dziwne, nie chwyciło nawet hitowe “Messy”, co tylko potwierdza, że nie jest to piosenka, którą warto grać na koniec, pomimo jej wielkiej popularności. To był dobry koncert na rozgrzewkę i na chillowanie z większej odległości. Tylko tyle.

 

KAŚKA SOCHACKA.

Tu nie będę obiektywny, bo kocham Kaśkę i znów wzruszyłem się na “Madisonie”. Ona po prostu czaruje. Widziałem ją już na osobnym koncercie i muszę powiedzieć, że tam wypadła lepiej. Nie znaczy to jednak, że na Open’erze czegoś brakowało. Były przeboje, była melancholia, wspomnienia debiutu na festiwalu lata temu i piękna muzyka, której realizacja brzmiała zaskakująco dobrze. Przysłuchując się tym urokliwym aranżacjom Świerkota i jego wspaniałej gitarze myślałem sobie, jak marzę by wybrać się na koncert Beach House. Na razie musiały mi wystarczyć polskie wycieczki Kaśki w dream pop. 

P.S. Jak ja uwielbiam to banjo w “Komarach”. 

 

TYLA.

Najgorszy “koncert” jaki widziałem na tegorocznej edycji Open’era. Dałem cudzysłów, bo trudno nazwać go koncertem. Tragiczna scenografia: siermiężne rusztowanie oplecione żółtą taśmą z napisem “We wanna party!!!!” (Tak, z czterema wykrzyknikami. Występ był tak angażujący, że liczyłem wykrzykniki i zastanawiałem się, czemu cztery, a nie trzy i czemu myślę, że powinny być trzy). Do tego tancerze o dziwnej fizyczności, że tak to ujmę, a po środku znudzona Tyla mizdrząca się do publiczności (“Am I cute?!”). Czułem się jakbym oglądał rolkę influencerki na TikToku. Nie dziewczyno, prawdziwe gwiazdy i charyzmatyczni artyści nie muszą pytać publiczności czy są zajebiści, bo magnetyzują i przyciągają bez względu na okoliczności tj. nawet jeśli nie dowożą tanecznie i wokalnie. A Tyla niestety tu też nie ma zbyt wiele do zaoferowania, bo większość wokali była puszczona z taśmy. Serio jestem zaskoczony, jak słaby był to występ, bo absolutnie kocham “Water”, “Truth or Dare”, kocham “Bliss” i “Push2Start”. To muzyka która pulsuje afrykańskim rytmem, porywa do tańca, porusza biodrami i stopami. Jest sensualna i lepka od potu. Tego wszystkiego zabrakło, a na scenie zobaczyłem produkt, nie artystkę, która nie bardzo ma pomysł jak się zaprezentować. 

 

NINE INCH NAILS.

Trent pozamiatał. To był jeden z najlepszych performance’ów jakie widziałem. Chciałbym to powtórzyć, kiedy już zgłębię dyskografię grupy. Przyznaję, znam tylko słynne “Closer”, “Hurt” (choć bardziej w wersji Johnny’ego Casha) i ich twórczość od 2013 roku, bo wtedy już byłem z nowościami na bieżąco, a mimo nieznajomości materiału ten koncert mnie zassał, zahipnotyzował, wciągnął do głębi. Bezbłędny wokalnie (Reznor jest w wyśmienitej formie mimo 60 na karku), brudny gitarowo (Robin Finck jest kozakiem) i najlepiej brzmiący (brawa dla realizatorów). Nie dało się nie porwać perkusji w “Heresy”, czy syntezatorom w moim ulubionym “Copy of A” (prawdziwie ekstatyczne uczucie usłyszeć to na żywo). Jednak najważniejszym aktorem tego występu był kamerzysta, bez którego, dosłownie wszystko wyglądałoby inaczej. Biegał po scenie, kręcił kółka wokół członków zespołu, przybliżał, oddalał, najeżdżał, sprawiał, że czułem się, jakbym był w środku wydarzeń. Totalna immersja. Do tego nałożono odpowiednie filtry i efekty, czego wynikiem dostaliśmy żarliwą relację, idealnie współgrającą z przesterowanymi, industrialnymi dźwiękami. To co widzieliśmy na telebimach było idealnie wyreżyserowane, dynamiczne, dzikie i psychotyczne. And the Oscar goes to… 

Ten koncert to był prawdziwy eargasm. Kosmiczny poziom, nieosiągalny dla większości zespołów na festiwalu. 

 

Koncert NIN i ten dzień jakoś tak nas przetyrał, że mając w perspektywie kolejne dni zabawy co najmniej do 2 w nocy, postanowiliśmy dziś odpuścić i powoli zmierzać w stronę wyjścia. Żałuję, że nie widziałem Antony’ego Szmierka (ktoś był?), a przede wszystkim Caribou, bo chciałem usłyszeć “Odessę” na żywo, a podobno grał ją na początku setu. No cóż, Open’er to także festiwal wyborów, a zmęczenie w pewnym wieku daje już o sobie znać. Wychodząc, przystanęliśmy na chwilę na J Balvinie i widać było, że była niezła impreza. Apeluję o więcej latynoskich rytmów na Opku!

4869277 2025-07-08 20:20 JArosław. (user activity748) - Komentarz

Z pamiętnika Openerowicza 2025

DZIEŃ 1.

 

RAYE.

Niespodziewanie ten koncert stał się idealnym wprowadzeniem w festiwalowy klimat. Choć w strojach wieczorowych i w pełnym słońcu, to mimo tych niedogodności Raye udowodniła, że scena główna jej się należała. Ze sceny mówiła, że kocha muzykę i muzyków i było to widać, słychać i czuć. Na twarzy wszyscy mieli wypisaną radość z grania i śpiewania, a to wszystko szybko się nam udzieliło. Zaskoczeniem nie było, że Raye nigdy tak samo nie interpretuje swoich utworów. Zawsze improwizuje, scatuje, rapuje, popisuje się (uwielbia dramatyczne zakończenia jak sama powiedziała) i czaruje swoim aksamitnym jazzowym głosem. Zaskoczeniem była natomiast sekcja mocno klubowa, powiedziałbym nawet rave'owa, z takim dropem w pewnym momencie, że tłum oszalał. Oficjalnie impreza została rozkręcona i to na maxa. A “Escapism” i “Mary Jane” odśpiewane z Raye na żywo zostaną na zawsze w moich wspomnieniach.

 

GRACIE ABRAMS.

Było poprawnie. Bezpiecznie i przyjemnie. “Feel good” music. Będę brutalny, ale Gracie to dla mnie gorsza kopia Taylor Swift. I o wiele gorsza songwriterka od Taylor z gorszymi piosenkami. Na fali popularności takiej muzyki ma swoje 5 minut i bardzo dobrze, bo to miła dziewczyna. I kilka razy ze sceny wspominała jaki jest piękny zachód słońca i jak zawsze marzyła, żeby zagrać w takim anturażu. Good 4 Her. Jednak koncert był na tyle angażujący, że ciekawszym dla nas było sprawdzanie jakie filmy nakręcił jej tatuś, znany reżyser J.J.Abrams, i że to pewnie dzięki niemu śpiewa na głównej scenie 😄 Oczywiście przesadzam, Gracie jest 92. najchętniej słuchanym artystą na świecie wg Spotify, więc jej się należała. Na plus: bardzo podobali mi się śpiewający muzycy z jej zespołu, którzy niemal w każdym numerze wtórowali jej harmoniami. Było to bardzo ładne.

 

MASSIVE ATTACK.

Niestety okrutnie odbiłem się od tego koncertu. A przecież to legendy, czekałem na to, więc co poszło nie tak? Złożyło się na to kilka rzeczy. Po pierwsze według mnie wokalnie nie było jakoś super (a czytałem już wrażenia innych). Odbierałem ten koncert w zatyczkach i mam wrażenie, że dzięki temu słyszałem mniej pogłosu i dudnienia (na niekorzyść szczególnie dla Horace'a Andy'ego). Brzmienie było brudne, nawet miejscami garażowe. To chyba też coś, czego się po nich nie spodziewałem. No i te filmiki na telebimach… One nie są zaskakujące,  w końcu MA zawsze byli głosem w takich dyskusjach, ale tego było za dużo i było bez ładu i składu. Slogany rzucane co chwila żeby wywołać w nas emocje, ale nie mogłem odnaleźć w tym clou. Nie miało to spójności, miało szokować dla samego szokowania. Nie widziałem w tym celu. Czułem się trochę jakbym oglądał TV. Psychodeliczny program z niepokojącym soundtrackiem. A wolałem popatrzeć na emocje na twarzy Elisabeth Fraser. Nie wiem, inaczej sobie to wyobrażałem i wiem, że nawet w takiej formie mogło być to o wiele bardziej zjadliwe, nie tracąc na mocy przekazu. Nie poczułem tego w formie jaką mi zaprezentowali. Finalnie, nie wysłuchałem koncertu w całości, bo biegłem na Magdalenę.

 

MAGDALENA BAY.

Tu też lekkie rozczarowanie. Wiedziałem, że Mica i Matt grają w całości ostatni album “Imaginal Disk”. I kocham ten album. To po “BRAT”, jedna z moich ulubionych płyt zeszłego roku (zresztą odsyłam do recenzji tutaj - https://tiny.pl/dw36hrpt), ale… to nie działa w całości na koncercie. Doświadczenie płyty CD nie przełożyło się na doznanie koncertowe. Zero kontaktu z publicznością. Tylko jeden utwór spoza “Imaginal Disk” na koniec. A gdzie “Killshot”? A gdzie “Chaeri”? Gdzie pozostałe popowe perełki, które dostawaliśmy przez lata? Tego zabrakło i przez to był to gig tylko dla wtajemniczonych. Dodatkowo bas dudnił tak, że zrywał czapki. Słaba selektywność dźwięku. Piękno aranżacji z płyty nie było tu słyszalne, bo wszystko przykrywała perkusja i bas. Nawet zatyczki mi tutaj nie pomogły. Może to materiał na większe sceny, a może coś poszło nie tak. Bardzo czekałem na ten koncert, ale wyszedłem nieco zawiedziony. Mica natomiast prezentowała się pięknie i wspaniale śpiewała. 

 

RUFUS DU SOL.

Dopiero po doświadczeniu tego australijskiego zespołu na żywo, zrozumiałem czemu są na Mainie. Nie znałem i nie słuchałem ich wcześniej, ale na pewno ich obczaję, bo takie klimaty alternative dance, to coś, co lubię. 

 

Oprócz powyższych, dosłownie przez 15-20 minut łyknąłem JORJI SMITH i MARIBOU STATE. Muszę wrócić do starej Jorji, bo odgrzebała mi w pamięci przepiękne “Teenage Fantasy”, a i reszta wydawała się spoko. Następnym razem na pewno sprawdzę ją w całości, bo czuję, że warto. Maribou State niewiele pamiętam, chyba byłem już zbyt zmęczony. Na koncert wzięli wokalistkę i był to strzał w dziesiątkę, bo dziewczyna ma piękny głos. Więcej nie pamiętam, zmógł mnie sen i zmęczenie.

4867584 2025-07-06 23:49 Gia (user activity1104) - Komentarz

Jako właściciel kesza nie mogę go zalogować, ale już podzielić opinią mogę 😎 i właśnie z tego skorzystam, bo wydarzenie absolutnie zasługuje na to, by to zapisać, zapamiętać. Pierwsza sprawa,że dostałam bilet w związku z moimi okrągłymi urodzinami, druga sprawa, że ostatni raz na festiwalu byłam przed pandemią , a że jestem muzycznym zwierzem, to byłam mocno wygłodniała takich przeżyć. No i co...jak to Open'er! Totalnie legendarne wydarzenie w muzycznym, polskim świecie. Top, jeśli chodzi o festiwale w Polsce no i nadal słychać dużo obcokrajowców, co pokazuje tylko na jakim poziomie jest ta impreza.
To co mnie mega zaskoczyło, to fakt,iż widać,że z każdym rokiem jest więcej, lepiej, wygodniej,jeśli chodzi o organizację. Oczywiście największe zaskoczenie to ubikacje. Pamiętam, jak 12 lat temu wszystko się kisilo w ToiToiach, a tutaj...papier WC TRON i spłuczka! 🤯
Tak, tak, takie rzeczy się docenia w pewnym wieku 🤣

Dobra, ale pomówmy o koncertach. Iście dobry line-up! Nie ukrywam,że najbardziej czekałam na Kaśkę Sochacką i Muse.
Jednak najlepej i najpiękniej zrobili to NIN. Totalna petarda, choć zespołu w ogóle nie znałam,  było to fantastyczne przeżycie. Od wokalu,po instrumenty, robota kamerzysty😧
Gdyby nie JAroslaw. to pewnie dużo zespołów bym pominęła i nie odkryła. A tak, zakochałam się w Little Simz, Doechii, Raye, czy Wolf Alice.

Z kolei gdyby nie JAsiek. to nie wsłuchałabym się w jego ukochany Justice. Dźwięk i światła to coś kosmicznego! 💥 nooo, przekonałam się trochę do nich, nie powiem 😏

A teraz najważniejsze ludzie 🩷 oczywiście, JAsiek. był nakręcaczem całego towarzystwa! Każdy z nas się zastanawiał, skąd on bierze tą energię...my o 01:00 to już zombie, a ten dalej ciśnie, skacze, traci głos! Na samą myśl o tych obrazkach mam banana na buzi! Wulkan energii! No i Ola...która zawsze cierpliwie na niego patrzy, też z podziwem i niedowierzaniem i uśmiechem na twarzy ☺️
JAroslaw. wariat muzyczny! Cięte riposty i jego gust muzyczny, uwielbiam 💙 dużo razem skakaliśmy, śpiewaliśmy teksty, jaraliśmy się muzyką! Można powiedzieć muzyczna bratnia dusza 🔥
Maleska, jej pierwszy Open'er i chyba się podobało - dużo odkrytych zespołów, złapała ten festiwalowy klimat...nawet na niektórych koncertach nóżka latała, ale! Pierwsze miejsce pod względem wytrzymałości i niespania tak długo, gdzie dla niej to nielada wyczyn! Wiecie jaka ona jest, bezpośrednia i też szydera! Z JAśkiem. ten sam flow, jeśli chodzi o riposty!

Cóż to dużo mówić! Było cudownie! Dawno się tak dobrze nie bawiłam i muzycznie i towarzysko! Będę to wspominać z dużym uśmiechem na buzi.

Dziękuję!

Dzięki za kesza! Gia.

4867292 2025-07-06 23:40 Gia (user activity1104) - Skrzynka została zarchiwizowana

Skrzynka została zarchiwizowana.

4869023 2025-07-05 16:29 JArosław. (user activity748) - Znaleziona

Spontaniczny kesz i spontanicznie stanie się on dla mnie swoistym pamiętnikiem. To mój drugi raz na tym festiwalu. Rok temu byłem tylko z JAśkiem i wtedy zakochałem się w tym wydarzeniu. W tym roku wybraliśmy się większą ekipą i tak jak się spodziewałem - Open'er jest stworzony do przeżywania w większej grupie. 

 

To daje ogromną przestrzeń do wielu interakcji. Do przeżyć muzycznych w różnym towarzystwie, do komentarzy na bieżąco, do żartów, małych radości, gestów (czasem “fucków”), wspólnego czekania w kolejkach, do narzekania na silny wiatr. I te wszystkie interakcje zbliżają i budują wspomnienia.

 

Open'er to nie tylko muzyka. Do niej odniosę się w osobnym komentarzu, bo na ten temat mogę długo. Open'er to także mycie zębów szczoteczką Oral-B za 1400 złotych. Rzucanie się w basen kulek na statku piratów Old Spice. Kręcenie kołem fortuny, żeby wygrać pomadkę Nivei. Przebieranie się w suknie ślubne by odtworzyć ulubione sceny z kultowych “Przyjaciół”. Robienie sobie keszerskich tatuaży. Skanowanie sobie twarzy na ksero (zresztą nie tylko twarzy, ale co się wydarzyło w Vegas, zostaje w Vegas 😅). Śpiewanie kosmicznej piosenki do mikrofonu RadiaZet (łajzy do tej pory nam nie wysłali naszego performance'u). Granie w 1 z 10 w temacie cyberbezpieczeństwa w wojskowym namiocie (JAsiek. nie miał sobie równych). Kitranie wygranego bidonu na terenie festiwalu, żeby użyć go kolejnego dnia. Strzelanie z laserowej broni sportowej. Zwiedzanie wojskowych maszyn i wiele innych.

 

Open'er to dla mnie i Maleski także sikanie przy każdej możliwej okazji, bo a co jeśli zachcę mi się w trakcie koncertu? Nie wspominam już o głodzie, który dopada mnie co 2h 😅 Żałujcie, że nie spróbowaliście banana w czekoladzie. Pychota! 🍌

 

Kibelki prima sort. Papier WC Tron, spłuczka, mydło, woda. Za rok liczę jeszcze na odświeżacz powietrza o zapachu bryzy morskiej. Do tego zero kolejek. Jedzonko też w spoko cenach. W granicach 40 złotych food trackowe dania. Ale w chłodne noce dobrze nam też robiła herbatka z rozmarynem i jakimś syropem (różanym?). To był sztos. 

 

Cieszę się, że mogłem zarekomendować jakieś koncerty. Uwielbiam, kiedy dzięki mnie ktoś odkrywa coś nowego w muzyce. Sam uwielbiam odkrywać i uwielbiam widzieć, jak ktoś przeżywa koncert, albo dobrze się bawi. JAśka w muzycznym transie to widziałem wiele razy, ale nóżka chodziła nawet u Maleski, i to nie raz. Aga Smerfetka natomiast, zaskoczyła mnie towarzystwem na Doechii. Z Gią rzeczywiście wielokrotnie nadawaliśmy na tych samych muzycznych falach, a Ola zachwycała się polskimi artystkami (np. Bambi 😄).

 

Wspominać będę także nasz czas w Rumi (tak, podobno Rumi, a nie Rumii i nikt nie wie czemu). Wspólne śniadania, żarciki, keszowanie po okolicy (forfiter, łapanie zasięgu JAśka, cmentarna sesja zdjęciowa, odtworzenie sceny szturmowca z Gwiezdnych Wojen przez JAśka).

 

Wspaniały i niezapomniany czas. Chcę to powtórzyć za rok. Może być tylko lepiej! 

Dziękuję!

 

4865474 2025-07-05 10:35 RainbowRocks (user activity1486) - Znaleziona

Skrzynka ostatecznie zdobyta z małą asystą. Dzięki za pomoc i za kesza! ;)

4863884 2025-07-05 09:50 JAsiek. (user activity6191) - Znaleziona

Podium zajęte (choć jeszcze niezalogowane), więc można się zaznaczyć swoją obecność przy zakładaniu. Rzeczywiście to był spontaniczny pomysł - po prostu bardzo chcieliśmy zobaczyć, ile w tym tłumie jest naszych wariatów. Na razie wychodzi na to, że niezbyt wielu, ale jednak kogoś nowego udało się poznać :D

Po wczorajszych emocjach myśli mam jeszcze takie niepoukładane. Wrażenia tlą się jeszcze w tyle głowy. I co bym tu nie napisał, to słowa nie są w stanie oddać wspaniałego klimatu tego festiwalu. Dla mnie to spełnienie muzycznych marzeń. Eargazmy. Bomba endorfinowa. A najlepsze, że mogę podzielić się tym wszystkim na żywo z przyjaciółmi i nieznajomymi, którzy tutaj są mi jakoś wyjątkowo bliscy. 

Dzięki za kesza. Za rok też założymy 😃

Ostatnio edytowany 2025-07-05 16:51:37 przez użytkownika JAsiek. - w całości zmieniany 1 raz.
Obrazki do tego wpisu:
Impreza życia
Impreza życia

4863719 2025-07-05 01:17 Maleska (user activity11508) - Znaleziona

Więcej napisze może w domu xD

4863330 2025-07-04 19:01 mateuszAZL (user activity5607) - Znaleziona

Człowiek jedzie po FTFa przez całą Polskę i płaci za bilet wstępu aby dowiedzieć sie ze 3 min przed wpisała sie Smerfetka. No cóż. STF też jest miłym zaskoczeniem przy takiej liczebności keszo ludków. Dziekuje za skrzyneczke.