W wiosce zwanej Nieszawka, którą już doskonale znacie z opowieści o kómpocie przydarzyła się jeszcze jedna historia, niestety niewesoła i dość tragiczna. Mianowicie syn babki, tej samej, która znana była z zaprawiania tych pysznych kompotów był stolarzem. Nie był to byle jaki stolarz, lecz mistrz w swoim fachu, biegle władał wszelkimi narzędziami od prostych WIERTEŁ aż po przeróżne piły i szlifierki. W końcu nie mógł być kiepski bo zaprojektował taką genialną szufladę na ukrycie kómpotu. Z resztą jego największym hobby było budowanie właśnie przeróżnych skrytek i schowków. Kochał wszystko ukrywać. Niestety pewnego feralnego dnia pech chciał, że podczas cięcia piłą tarczową użądlił go szerszeń, a on sam bezwładnie machną ręką prosto w piłę, chcąc przegonić owada. Jego prawa dłoń spoczęła na podłodze, a on powstrzymując krwawienie pobiegł do domu, by ktoś zawiózł go na pogotowie. Wiedział, że przez ten tragiczny wypadek jego dalsza kariera stolarza nie będzie możliwa, a nawet jeśli to nie będzie już taki dobry. Podczas hospitalizacji nie mógł spłacać rat, ani innych długów, więc przez narastające kłopoty finansowe musiał sprzedać warsztat wraz ze wszystkimi narzędziami. Niestety to nie wystarczyło na spłatę hipoteki, więc pozostał bez domu. Jako, iż jego rodzina porozjeżdżała się we wszystkie strony świata, a on został sam, to nie mogąc poradzić sobie z goryczą życia popadł w alkoholizm. Szybko resztki pieniędzy wyczerpały się i zaczął żyć ze sprzedaży butelek, puszek i wszelakiego złomu. Przerzucił się na tańsze używki i zaczął raczyć się BRYNDĄ, jego organizm błyskawicznie odczuł skutki picia tego świństwa. Zmizerniał w oczach, z rosłego chłopa zmienił się w chudego jak szczapa pachołka. W końcu stało się nieuniknione, mężczyzna zmarł. Z powodu biedy panującej w okolicy i tego iż był zupełnie sam, sąsiedzi urządzili mu bardzo skromny pogrzeb, na wioskowym leśnym cmentarzu, lecz nikogo nie było stać na nawet najmniejszy nagrobek, więc spoczął w bezimiennym grobie. Po dłuższym czasie smutne wieści dotarły do jego starszej siostry, która obwiniała się, że nie odzywała się do niego przez tak długi czas. Poczucie winy i miłość do brata skłoniły ją do kupienia małego POMNIKA i ustawieniu go w miejscu pochówku ku pamięci brata. Na nagrobku postanowiła wyryć pewien napis, będący ukłonem do zainteresowań jej brata. Ostatnie słowo owego napisu pisane DUŻYMI LITERAMI jest hasłem do logu kesza.
KESZ: Jest to mały klipsiak w dużym maskowaniu. Okolica pierwszego etapu jest to miejsce pamięci więc proszę o zachowanie się odpowiednio.
POWODZENIA!!!