Bajkowa Merida była nastoletnią księżniczką i łuczniczką ze szkockiego klanu. Niewielu jednak wie, że taką postać w historii mają też Prochowice i ślady po jej życiu widoczne są do dzisiaj.
Znany herb Prochowic swoją oficjalną historię zawdzięcza rycerzowi Piotrowi z Prochowic, który w 1263r. wywodził postać legendarnego zwierza pół-rybę, pół-zająca od krainy bogatej w dziczyznę i obfitującą w ryby.
Jednak dotarliśmy do historii alternatywnej która, z racji udziału pierwiastka damskiego, nie mogła utrwalić się w oficjalnym obiegu.
Otóż, w owym czasie w Prochowicach jedna z jego córek, kolorem włosów i charakterem podobna do bajkowej Meridy, ujeżdżała konno po okolicy biegle przy tym strzelając z łuku. Zwierz większy jako zbyt łatwa zdobycz nie był dla niej atrakcją. Jej ulubioną rozrywką była pogoń za zającem i strzelanie im prosto w kuper / Ponoć w miejsce grotu strzały miały tylko kulkę żywiczną, ale i tak bolało/. Zające często w rozpaczy uciekały do wody gdzie chowały swe ogonki przed ostrzałem, więc jeno pół ich postaci wystawało.
Lud prosty, często był zadziwiany osobliwym widokiem "pół zająca nad wodą". Jako, że zwykle tam ryby pływały, uznał, że skoro stwór po lesie nie biega to nie jest zającem tylko właśnie hybrydą pół-zającem, pół-rybą i tak narodziła się legenda.
Kasztelan Piotr nie chcąc żadnego śledztwa w sprawie wyczynów swej córki, wziął bastarda do herbu, a dziewczę zamknął w wieży prochowickiego zamku.
Dziś po istnieniu wojowniczej panny zostały tylko trzy ślady.
O skrzynce:
Spontaniczny mikrus w oczywistym, na podstawie atrybutów, miejscu.