Jan Brzechwa/Werrona
"Pali się"
Leciała mucha z Łodzi do Zgierza,
Po drodze patrzy: strażacka wieża,
Na wieży Marian zasnął i chrapie,
W dole pod wieżą gapią się gapie.
Mucha Mariana ugryzła srodze,
Podskoczył Marian na jednej nodze,
Spogląda - gapie w dole zebrali się,
Wkoło rozejrzał się - o, rety! Pali się!
Pożar widoczny lecz nie na dłoni!
Złapał za sznurek, na alarm dzwoni:
„Pożar, panowie! Wstawać, panowie!
Dom się zapalił gdzieś w Nieborowie.
Nie! To z Arkadii dym chyba wali,
Pali się! Pali się! Pali się! Pali!
Marian wciąż widział łunę z oddali:
"Wstawać strażacy, bo się zawali!
Wiem, że impreza była w realu,
Ale dziś trzeba wstać do pożaru!!"
Ci jednak spali i nie wstawali.
Pali się! Pali się! Pali się! Pali!
Wskoczył Nasz Marian w ubiór ogniowy
Do wozu pędzi, (ten prawie nowy!)
Wsiada w szoferkę, klaksony włącza
Rusza "czerwonym", przechodniów trąca
Jedzie, (wręcz pędzi!) do Nieborowa.
Tu jednak wszędzie cisza grobowa
Łuna widoczna, lecz gdzieś w oddali,
To jest w Arkadii - tam się coś pali!
Jedzie Nasz Marian dalej po szosie
Prędkość przekracza na każdym skosie
W szybkości strażak nie zna umiaru,
Więc coraz bliżej jest do pożaru
Dym się zagęszcza i w oczy wali
Pali się! Pali sie! Pali się! Pali!
Tak dużo Marian miał w sobie trwogi
Że go zalewał pot podczas drogi
Stanął więc wozem gdzieś w szczerym w polu
I tylko łyczka wciągnął dyngolu*
Świat zawirował, potem zawalił się
I już nie słyszał Nasz Marian „pali się!".....
* dyngol - potoczna nazwa marianowego alkoholu wykonywanego z resztek chemicznych i organicznych.
-------------------
Kesz nie znajduje się pod kordami lecz w miejscu, gdzie Marian utracił kontakt ze światem.
Hasłem jest funkcja, jaką pełni Marian przy keszu (patrz etykieta)