Zakupy w osiedlowym sklepie omal nie skończyły się tragedią
Tylko cud sprawił, że Janina Dubczakowska (52 l.) z Kurczaków (m. Łódź) nie straciła wzroku. Po chwili, kiedy kobieta wyszła ze sklepu z jej siatki nagle wystrzeliła nakrętka z coli. Korek z ogromną mocą uderzył ją w rękę, a potem w oko.
Tamtego dnia pani Janina nie zapomni do końca życia. Tuż po 20.00 poszła po drobne zakupy. Masło, pieczywo, trochę wędliny i cola. Zapłaciła i ruszyła do wyjścia. Jeszcze tylko wyprowadzić Bobika na spacer (4 l.)
– Kiedy doszłam do torów, nagle usłyszałam dziwne syczenie a potem wybuch. Poczułam potworny ból na ręce, a potem na twarzy – opowiada pani Janina. – Byłam w szoku, nie wiedziałam, co się dzieje. Zakręciło mi się w głowie , więc chwyciłam się drzewa, żeby nie upaść. Dopiero kiedy zobaczyłam cieknący z siatki napój, zrozumiałam, że to cola wystrzeliła!
Korek pod ciśnieniem gazu wystrzelił jak z armaty. Uderzył kobietę w rękę, potem w nos i okolice oka. Na ręce pani Janiny w jednej chwili wyrósł wielki krwiak, nowe okulary pękły i spadły na ziemię, z nosa pociekła krew. Na miejsce przyjechała karetka, która przewiozła panią Janinę do szpitala. Tam opatrzono jej rany i wykonano wszystkie badania.
– Twarz była cała spuchnięta, czułam potworny ból. Byłam na zwolnieniu lekarskim przez trzy tygodnie. Nie mogłam jeść, nie spałam całymi nocami. Koszmar! – mówi pani Janina. Producent napoju jednak nie poczuwa się do winy.
– Wykluczamy możliwość „wystrzału” plastikowej nakrętki z taką siłą, która byłaby w stanie spowodować urazy opisane przez panią Janinę – mówi przedstawiciel producenta.