Wjeżdżając do Londynu Marian niewiele wiedział o swoim pradziadku poza tym, że gdzieś tam był, żył i do Polski już nie wrócił. No i że po śmierci w rodzinie nazywali go Burakiem...
Nikt nie chciałby mieć przodka "buraka", Marian jednak był pewny, że za tym określeniem musi stać jakaś Wielka Historia...Postanowił więc osobiście tę historię w Londynie zbadać. Tu dobry alkohol i kulturalne towarzystwo, jakie zapewnili mu mili mieszkańcy tego miasta pomogły szybko rozwikłać tę trudną zagadkę...
Był rok 1896 gdy pradziad Mariana - Alojzy opuścił swoją brzemienną żonę Mariannę i udał się w podróż do Londynu. Nie za chlebem on jednak jechał, a ku wyobraźni swojej. Ludzie na targu mówili bowiem, że w mieście tym diabeł pod ziemią ludzi wozi. A że Alojzy wiedział, że w swoim krótkim żywocie zapracował już na dłuższy czas spędzony w ogniach piekielnych, postanowił udać się do diabelskich podziemi zawczasu i winy za życia odkupić. Pragnął, by na łożu śmierci już tylko Raj był mu pisany..
Metro londyńskie to faktycznie był szatański wymysł! Zadziwiło ono Alojzego zarówno swoją wielkością, jak i głębokością. No i tym, że diabła w nim nie zastał. Dostał tu jednak pracę motorniczego, co na jakiś czas dało nadzieję na spotkanie z czartem i uciszyło niespokojnego ducha.
Wkrótce jednak wieść przeszła przez miasto, że w południowej Afryce złoto i diamenty kopią....Od tego momentu Alojzy przestał spać i jeść. Siedział nad Tamizą i rozmyślał, jak by tu do tej Afryki dotrzeć...
Okazja nadarzyła się sama - w lutym 1899 roku wraz z setkami sąsiadów z Islington zaciągnął się do wojska i udał się statkiem do Transwalu na drugą wielką wojnę z Burami. Wojnę o wolność dla zamieszkujących te rejony obywateli brytyjskich, czyli potyczkę o złoty i diamentowy kruszec...
Plan Alojzego był taki: wygrać tę cholerną wojnę z prymitywnymi holenderskimi osadnikami (na co szanse były duże: Imperium Brytyjskie postawiło na nogi 350 tys żołnierzy, wojska burskie miały ich zaledwie 80 tys) zabrać złoto i diamenty, po czym wrócić do domu złotym rydwanem...
Do rodziny wysłał list:
"Jadę do Afryki walczyć z jakimiś Burakami. Odezwę się jak się tam urządzę i znajdę złoto, Kocham i całuję. Wasz Alojzy"
Zginął rok później.
Kesz znajduje się w pobliżu pomnika ku czci Alojzego i jego 97 zabitych w tej wojnie sąsiadów.
Jedyne zachowane zdjecie Alojzego z czasów wojny. Prawdopodobnie drugi z lewej.
Żródło zdjęcia: wikipedia.org
Pomnik ku czci pradziada Alojzego i jego 97 kompanów z Islington. zdjęcie: https://en.wikipedia.org