Obok miejsca obozu, biegnie Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo. Informacje o tym miejscu odczytasz na tablicach i pamiątkowych kamieniach.
Obóz w Błudku działał od października 1944 r. do 26 marca 1945 r. Obejmował teren o kształcie prostokąta (200 m x 150 m), na którym zlokalizowano trzy baraki (ok. 30 x 12 m każdy), gajówkę oraz dom prywatny. Był otoczony ogrodzeniem z drutu kolczastego wysokości 3,5 m. W baraku nr 1 i 3 mieszkała ochrona obozu, zaś w baraku nr 2, zbudowanym bez podłogi, więźniowie. Załoga była złożona z żołnierzy 3. Samodzielnej Kompanii Wartowniczej (Ochronnej) Wojsk Wewnętrznych w ilości 180 osób, dowodzonej od grudnia 1944 r. przez kpt. Władysława (Wołodymira) Konowałowa. Jej żołnierze stanowili zarówno ochronę obozu jak i strażników pilnujących więźniów przy pracy. W gajówce mieszkał komendant obozu, prokurator (znany jako „Marek”) i dowódcy ochrony. Oficjalnie obóz zbudowano dla volksdeutschów i reichsdeutschów, jednak w praktyce przetrzymywano tu również obywateli polskich niewygodnych dla ówczesnej władzy, w tym żołnierzy AK i NSZ, których przesyłano z różnych więzień Lubelszczyzny. M.in. 13 lutego 1945 r. z więzienia w Lublinie przewożony był tam Leon Taraszkiewicz (późniejszy słynny dowódca oddziału partyzanckiego Obwodu WiN Włodawa ps. „Jastrząb”), jednak uciekł podczas transportu. Liczba więźniów obozu nie jest znana, choć szacuje się, że było ich ok. 180. Byli zmuszani do katorżniczej, 10-godzinnej pracy w lesie i pobliskim kamieniołomie w Nowinach, gdzie strażnicy znęcali się nad nimi. Często ubrani byli jedynie w papierowe worki. Praca ponad siły i głodowe racje żywnościowe spowodowały, że wielu więźniów zmarło z wycieńczenia, niektórych również zabijano. Ciała grzebano w lesie około stu metrów od obozu. Szacuje się, że w obozie życie straciło około 80 ludzi. Informacje o działalności obozu dotarły do miejscowych struktur ROAK. W połowie marca 1945 r. dowódca rejonu Susiec Marian Warda „Polakowski” i dowódca rejonu Józefów Konrad Bartoszewski ps. „Wir” nawiązali kontakt z żołnierzami z ochrony obozu, którzy wywodzili się z wileńskiej AK: Piotrem Trepietem i Józefem Wincałowiczem. Na odprawie 26 marca 1945 r. zdecydowano, by zaatakować obóz i uwolnić więźniów. Wieczorem tego dnia nastąpiła koncentracja oddziału uderzeniowego, jednak wówczas okazało się, że wszystkich więźniów pod eskortą wywieziono na stację kolejową w Długim Kącie, a stamtąd do obozu w Poniatowej. Na miejscu pozostał jedynie Konowałow i licząca ok. 120 osób załoga. Pomimo tego partyzanci otoczyli obóz, rozbroili żołnierzy oraz ujęli Konowałowa i prokuratora „Marka”. Komendant obozu i prokurator zostali rozstrzelani, żołnierzy z ochrony puszczono wolno, a baraki spalono; obozu już nie odbudowano. W latach 1951-1953 żołnierze KBW przeprowadzili ekshumację pogrzebanych tam ciał, które najprawdopodobniej zostały przeniesione i pochowane na „Rotundzie” w Zamościu. Na terenie, gdzie funkcjonował obóz znajdują się tablice pamiątkowe, kamienie wskazujące położenie baraków, miejsce domu komendanta oraz niewielki cmentarz upamiętniający jedno z miejsc, w którym odkryto zwłoki pomordowanych żołnierzy niepodległościowego podziemia.
Skrzyneczka - normalny pojemni na żywność, po prawej stronie obiektu.
Pomyśl, jak się do niej dostać.
Powodzenia.