Mojego yorka porwał jaszczomb!
Runoł na niego jak pieron i odleciał co robić?! Czy to oznacza koniec ??!??
Wielki, drapieżny ptak spadł na nich z nieba nagle jak grom i porwał w szponach małego pieseczka.
Za szczeniakiem wciąż wypłakuje oczy 9-letnia Sonia Pawlik z Chocianowic (woj. łódzkie), która kochała swojego malutkiego yorka całym dziecięcym serduszkiem. Po Kajtusiu została jej tylko smycz.
Ta historia jest jak zły sen, choć wydarzyła się w słoneczny, marcowy dzień. Anna Pawlik z córką wybrały się na spacer nad pięknie meandrujący w okolicy Ner. Radośnie towarzyszył im szczeniak rasy York, którego kilka miesięcy wcześniej sprezentowała Soni ( 9 l.) mama. Dziewczynka puściła wolno małego Kajtusia, a piesek beztrosko biegał po soczystej trawie. Ale sielanka nie trwała długo.
- To był moment gdy minęły mostek. Nagle nad nami pojawił się cień ptaszyska. Widziałam tylko wielkie skrzydła i szpony jak moje palce. Potem drapieżca wbił je w grzbiet szczeniaka. Sonia zacząła płakać - przeżywa porwanie po raz wtóry Anna Pawlik. Przerażona kobieta próbowała odbić Kajtusia ze szponów ptaka. Kijem chciała wytrącić mu zdobycz, ale kolos błyskawicznie wystartował. Biegła za nim jeszcze przez chwilę, ale wkrótce zginął jej z oczu za drzewami kierując się w stronę lotniska.
- To mógł być jastrząb albo orzeł. Podejrzewam, że ptak pomylił Kajtusia z królikiem, bo mają łudząco podobne umaszczenie i rozmiar. Dla niego pies od królika różni sie tylko tym, że szczeka. Dlatego przestrzegam właścicieli małych piesków przed puszczaniem ich luzem koło lasu - mówi weterynarz Stanisław Kaczmarek ( 31 l.)
W śmierć Kajtusia ciągle nie może uwierzyć mała Sonia. - Mamusiu, kiedy on do nas wróci? Mausiu, czy to oznacza koniec? - pyta ciągle.