Do założenie tej skrzynki natchnęła mnie lektura tematu „[Police] Atrapa Hydrierwerke i zadymiacze” w dziale „Historia” forum „Wirtualne Police i okolice”.
Mówią, że najlepszą obroną jest atak. Ale co zrobić gdy zaatakować nie można a wróg działa znienacka? W takim przypadku najlepszą strategią będzie kamuflaż i dezinformacja. Ale jak ukryć obiekt przed bombowcami, który ma 200 hektarów zwartej zabudowy, taki jak na przykład zakład „Hydrierwerke Pölitz”? Najlepiej sprawić tak, aby atakowany obiekt otoczyła tak zwana „mgła wojny” (niem. Nebel des Krieges) czyli zwiększyć, cytując za Wikipedią, „poziom niejasności co do znajomości sytuacji u uczestników operacji wojennej.”
Niemieccy stratedzy wzięli sobie tę mgłę dosłownie i tak za ukrycie potężnego kombinatu pölitzkiego będącego celem licznych nalotów alianckich, jednostką odpowiedzialną był m.in. oddział Nebelkompanie der Luftwaffe 24 (czyli 24-ta kompania zadymiania podległa Luftwaffe). Co ciekawe jednostkę tą, według
wspomnień pracownika przymusowego Hydrierwerke Pölitz, p. J.B. Kozińskiego stanowiły kobiety estońskie.
Głównym narzędziem pracy jednostek zadymiających był wytwornice dymu / mgły (Nebelgerät 80) w postaci
przenośnych beczek, wypełnionych kwasem chrolosulfonowym (chemików dociekliwych przepisu na kwaśną mgłę kieruję na ten
link). Ale okazuję się nie tylko. W użyciu były też „zadymiacze” stacjonarne, żelbetonowe 2-metrowe kominy, w których palono cokolwiek co dawało dużo dymu.
To - kamuflaż, a co z dezinformacją? Odpowiedzią jest atrapa. W tym przypadku atrapa wielkich zbiorników, takich jakie znajdowały się (i ciągle znajdują się!) na terenie Hydrierwerke Pölitz.
Atrapy zbiorników, prawdopodobnie drewnianej konstrukcji, nie zachowały się do dzisiejszych czasów z oczywistych względów. To co się zachowało i jest namacalnym śladem „mgły wojny”, w dosłownym tu znaczeniu, to w/w stacjonarne kominy zadymiaczy. Znaleźć je możemy w Zalesiu, niedaleko
Pałacu von Arnimów (dziś siedziba nadleśnictwa Trzebież). W Zalesiu? – zapyta ktoś zorientowany w okolicznej topografii - Przecież to ponad 10 km od fabryki! Po co któs miał zadymiać z takiej odległości?
Odpowiedzi jednoznacznej nie ma, ale doszukałem się 2-ch teorii:
- jedna mówi o tym, że w Zalesiu powstawało lotnisko (w domyśle dla myśliwców, jako straszak na alianckie bombowce), więc zadymiacze miałyby chronić ten potencjalny cel,
- druga o tym, że zadymiano również atrapy zbiorników, które znajdowały się m. in. w Zalesiu (vide alianckie zdjęcie atrap w Zalesiu) aby, po pierwsze uwiarygodnić ich „prawdziwość”, a po drugie, ściągnąć bombowce z pułapkę w postaci baterii przeciwlotniczej (tzw. „FLAK”) umiejscowionych w pobliżu i pokrytych „mgłą wojny”.
Pracę jaką wykonywały zadymiacze, mobilne bądź stacjonarne, można zobaczyć na tych filmach zrobionych podczas rzeczywistych bombardowań (luty ’45 i czerwiec ‘44) fabryki Hydrierwerke Pölitz. Dobrze widać działanie zadymiaczy pod Kolonią w 1:49 oraz tych umieszczone na wyspie Policka Łąka pomiędzy 2:18 a 2:31 minutą filmu. Również na tym zdjęciu z innego nalotu (kwiecień ’44):
Co do skrzynki:
Schowana w jednym z dwóch kominów znajdujących się pod kordami. Podpowiedź i zdjęcie spojlerowe powinno wszystko wyjaśnić.
W promieniu ok. 300 metrów znajduje się jeszcze co najmniej 7 innych „zadymiaczy”, w różnym stanie – zaznaczyłem je jako „interesujące miejsca” (POI). Tam gdzie na powyższym
zdjęciu widoczne są atrapy to teren na którym znajduje się komin "keszowy" oraz pozostałe zadymiacze (
tu kmz dla dociekliwych).
I tu prośba: jeżeli uda się wam znaleźć w okolicy (tej lub gdziekolwiek indziej) jakieś inne kominy zadymiaczy (niż te 9, już oznaczone) bardzo proszę o spisanie współrzędnych i przysłanie na priva (kontakt podany w moim profilu). Pomoże to uzupełnić wiedzę o wojennej historii tych okolic.
Do skrzynki można dotrzeć w zasadzie tylko na piechotę (w pobliżu kesza rower można jedynie prowadzić bądź taszczyć), poprzez dosyć gęste zarośla więc trzeba się zaopatrzyć w broń przeciwkomarową i anty-cierniowe okrycie. Auto, szczególnie nie-terenowe, zostawić najlepiej na leśnym parkingu przy drodze do nadleśnictwa w Zalesiu (stamtąd podana jest odległość i czas dla piechura, ścieżkami i bezdrożami) lub alternatywnie przy drodze 115 i atakować od północy (uwaga na mokradła). Rowerem można podjechać ścieżkami leśnymi, ale nie do samego kesza.
UWAGA: Przed odejściem od kesza usłysz 2 razy "klik"
Dla 3-ch najszybszych tradycyjnie certyfikaty: FTF, STF i TTF. Powodzenia!