Ciemność mnie dziś ogarnęła, zniknął ten codzienny blask
Godzin nawet już nie liczę i nie liczę też już lat
Przed oczami świat mi znika, dzisiaj chyba piąty raz
Chcę mieć znowu jeden uśmiech, zmienić twarzy swej wyraz
Znowu czuję się jak zero, jakby ktoś mi życie kradł
Cztery razy już upadłem, tyle mam już w sobie ran.
Cztery razy już upadłem, więc ogarnia mnie już strach
Po trzecim ledwo powstałem, wstanę jeszcze jeden raz!
To było dnia szesnastego, widok spadających gwiazd
Naliczyłem ich sześćdziesiąt, może jedna to był fałsz.
Pole bitwy, krew, ofiary, walka obudziła nas
Było tam osiemset trupów, lecz trzydziestu wywiał wiatr
Rozejrzałem się uważnie, obolałą miałem twarz
Z umarłych, którzy zostali, nie znalazłem czterech ciał
Całą resztę pochowałem, tam na górze gdzie był las
Spoczywają niech w spokoju, w cieniu wielkich, szarych skał
Wszystko w życiu jest tak trudne, czasem nie ma na nic szans
Znasz przecież moją historię, więc wyruszyć nadszedł czas
Wiesz dobrze ile widziałem, za dnia spadających gwiazd
Nic Ci więcej nie potrzeba, oprócz pochowanych ciał. CDN...