Co tu gadać, łatwo nie będzie. Dzieci i psy zostają w domu. Jeśli nie jesteś w 100 proc. sprawny – odpuść sobie. Jeśli masz klaustrofobię albo boisz się ciemności– daj sobie spokój, nie będziesz się dobrze bawił. Jeśli boisz się wybrudzić – nie idź, bo upaćkasz się solidnie.
To NIE jest ogólnodostępna trasa turystyczna. Wchodzisz na własną odpowiedzialność!
Konieczna jest latarka (oraz zapasowa dla pewności) i dobre buty (zakryte, wysokie), przyda się też ubranie na zmianę, jeśli po wyjściu z minerów chcesz się pokazać społeczeństwu.
Koordynaty wskazują miejsce, z którego najlepiej zaatakować suchą fosę. Ten odcinek (wokoło ogrodzenia) jest pilnowany, więc akcja powinna przebiegać sprawnie i cicho.
To złączenie dwóch wysokich ogrodzeń – jedno jest czerwone z siatki, drugie ma szpikulce. Musimy znaleźć się za tym ze szpikulcami – najwygodniej wspiąć się na czerwone (jest niższe) i zeskoczyć po właściwej stronie. Z tego miejsca widać fosę, w którą schodzimy.
W tym odcinku często stoi woda (śmierdzące, acz malownicze bajoro) – po prawej stronie pod murem jest wąskie przejście. Idziemy dalej ścieżką. Za zakrętem ścieżka doprowadza nas do dziury w murze (po lewej stronie) – to wejście do minerów. Pierwszej skrzynki szukamy w murze w pierwszym otworze strzelniczym na lewo od wejścia do tuneli. W niej ukryta jest naszkicowana mapa, która pozwoli odnaleźć właściwy skarb w sieci tuneli. Bierzemy mapę, zapalamy latarki i wchodzimy.
O historii Twierdzy Kłodzkiej - http://www.zamkipolskie.com/klodz/klodz.html
Same minery to system podziemnych tuneli, które miały umożliwić podejście pod pozycje wroga oblegającego twierdze i wysadzenie ich. Źródła nie podają, czy zostały kiedykolwiek użyte, ale prawdopodobnie – nie, aczkolwiek odchodzące od tuneli co kilkanaście metrów przodki czekają w niezmienionym od ponad dwustu lat stanie na obsługujące je oddziały minerów. Miejscami, gdzie zachowała się kamienna podłoga można również zobaczyć wyrzeźbione w niej rowki na prochowe ścieżki. Tunele są wąskie, fragmentami bardzo niskie. Szczurów w nich nie ma, zdarzają się ślepe żaby i ślimaki. Chodników jest sporo i sprawiają wrażenie labiryntu - jednakże jest w ich układzie pewien system i zgubić się jest ciężko kiedy się go rozpozna, ale jeśli latarka zawiedzie, może być problem.
W tunelach tu i ówdzie leżą wielkie wiklinowe kosze – to pamiątki po wytwórni taniego wina, która mieściła się w twierdzy (zbankrutowała w 1995 roku).
W skrzynce: logbook i ołówek (nie na handel), oraz pluszowa zabawka, pocztówka z Lodą Halamą, koraliki, wisiorek z hematytu, frywolitka i ozdoba choinkowa.
Powodzenia!
Jeśli zaciekawiły was minery, ale nie chcecie ryzykować, część tuneli jest udostępniona do zwiedzania grupowego z przewodnikiem – cena coś koło 15 zł (wiadomość w Twierdzy Kłodzkiej). Tylko nie wspominajcie im o „dzikiej” części korytarzy – bywają przewrażliwieni na tym punkcie ;)