Rośnie na drzewach w lasach i parkach w maju i czerwcu. Ma pomarańczowo-żółty kolor, a w smaku przypomina mięso drobiowe. Co to takiego? To żółciak siarkowy, czyli smaczny i sycący grzyb, który właśnie opanował parki i lasy liściaste. Można go jeść bez obaw, ale tylko pod jednym warunkiem.
Do spożycia nadają się wyłącznie młode, jędrne owocniki o intensywnym kolorze i wymagają odpowiedniej obróbki termicznej.
Jest oczywiście i haczyk – żółciaka trzeba nie tylko umieć ugotować ale i zbierać. Grzybiarze amatorzy powinni się więc znać też na drzewach i nie zrywać hub z roślin toksycznych np: robinii akacjowych lub cisów. Jadalne są owocniki młode i niezdrewniałe. Przed zjedzeniem trzeba je też kilkakrotnie moczyć w wodzie i obgotować. Czy warto się tak męczyć? Hm… pokolenia amatorów dzikich roślin jadalnych w Polsce nie miały wątpliwości. Świadczy o tym zwyczajowa nazwa tego grzyba „leśna kura”. I nie chodzi tylko o kolor….
A przepis? Jak flaki, albo prawie. Obgotowane kawałki grzyba trzeba pokroić w cienkie paski i podsmażyć na maśle z warzywami np: marchewką, pietruszką i kawałkiem selera. Dolać bulionu warzywnego (wersja wege) lub na mięsie podgotować i doprawić do smaku: solą pieprzem, czosnkiem, papryką i majerankiem.