Kościół i wirydarz znam ale od dawna w tym miejscu nie byłam. Za każdym razem jak przechodziłam obok to kościół był zamknięty. Dziś zupełnie nie planowałam polowania na ten kesz ale mijam kościół i widzę, że wierni i niewierni akurat mają dostęp

Nie było się nad czym zastanawiać... Do samego kesza podążyłam jak po sznurku. Troszkę lepiej go schowałam bo zbyt rzucał się w oczy.
Cieszę się, że mogłam znów zajrzeć po kilku latach w to miejsce - bo wirydarz jest oazą spokoju, szczególnie jeśli chodzi o dni weekendowe na Starówce