Przyjeżdżamy tu z OP49CA.
Nasze dotychczasowe zdobycze z rodzinnego wyjazdu były niezłe, ale nie rzuciły nas na kolana. Z opuszczoną wioską w lesie wiązaliśmy spore nadzieje i w przeciwieństwie do poprzednich miejsc na pewno nie przyjechalibyśmy tu, gdyby nie zabawa w keszowanie. Trochę obawialiśmy się, czy uda się dojechać, ale okazało się, że nie było z tym żadnych problemów. Ostatnie 150-200 metrów pokonaliśmy już na nóżkach, bo pogoda była piękna, a i las do tego zachęcał.
Miejsce genialne jeśli chodzi o klimat! Zawsze w takich miejscach zastanawiam się, co skłoniło ludzi do odejścia...
Sam keszyk znaleziony bez żadnych problemów, mimo iż nie miałem pojęcia, jaki mebel robił furorę
. Może dlatego, że jest w miejscu dość oczywistym. Lubię takie sytuacje - samo dotarcie jest już jakimś wyzwaniem, więc uważam, że ukrywanie w takich miejscach kesza w jakimś totalnie ekwilibrystycznym miejscu powoduje więcej rozczarowań niż radości. Dlatego z przyjemnością nagradzam oceną znakomitą.
Jedyną rzeczą, która zmąciła moją radość był brak trzech kretów (ELAINE, Anioł i Football) - i tylko dlatego nie daję gwiazdki - można było te informacje uaktualnić
. Mimo to zostawiłem cztery inne GK (Czerwony miś, Shrek albinos, Adwentowy bałwan i Kosmiczna makabra).
Pochodziliśmy jeszcze trochę i zaraz potem ruszamy w drogę - do OP53A2.
Dzięki za przyciągnięcie do tego miejsca!!!
PS. Budynek oznaczony na zdjęciu NIE JEST bynajmniej stajnią - to stodoła...