Hello, Popołudniowy spacer po Wilnie. Przed obrazem trwała msza, więc tylko spojrzenie z dołu. Jakoś mieliśmy "pecha" do kościołów i cerkwi (pojecam tę obok), bo co weszliśmy, to msza i nici ze zwiedzania. Na drugi dzień podeszliśmy prawie pod Obraz - tym razem chrzciny - po litewski i bardzo radosne. Hasło raczej zbędne, bo po co ? Chyba, że w celach poznawczych, ale te nikną po przeczytaniu podtytułu

Kesz i tak prawie na kordach, ze wszystkimi atrybutami tradycyjnego. Pzdr, Wojtek