Najpierw te oficjalne groźby, potem grabież w kapliczce... nie, nie Ronja, przez długi czas nie miałam ochoty na crime caching
i dziś po ponad roku nadarzyła się okazja, z której no już wstyd byłoby nie skorzystać. Ruszyłam na misję w obstawie mamy i siostry. Poszło zaskakująco szybko, w sam raz na poprawę nastroju. Pozdrawiam!