Po dotarciu na na miejsce zastaliśmy z żoną przy pomniku tę samą parę młodych osób, która to 15 min wcześniej tak skutecznie utrudniła nam podjęcie kesza
Katastrofa lotnicza w Michałowicach.
Te spotkania to jednak nie mógł być zwykły przypadek. Podszedłem więc i grzecznie zapytałem
- znaleźliście już?
Na co dostałem odpowiedź
- jeszcze nie :)
I w ten oto mało oryginalny sposób poznaliśmy dwie sympatyczne osoby (
ACh i
Kemot), które zamiast siedzieć godzinami przed telewizorem i komputerem wolą ruch na świeżym powietrzu i zwiedzanie ciekawych miejsc.
Ostatecznie skrzyneczkę znalazł Kemot i po dokonaniu wpisów rozjechaliśmy w różnych kierunkach. Szkoda tylko, że z tego wszystkiego zapomniałem o jeszcze jednym keszu dosłownie kilkaset metrów dalej - ale to będzie pretekst na następną wycieczkę.
Dzięki za kesza.