Trudność terenu według mnie wcale nie jest aż tak wysoka jak wynikałoby z opisu, czego dowodem jest to, że podołałam. I obyło się bez kaloszy. Zdziwiłam się też gdzie się podziały komary oraz że pokrzywy wcale nie parzyły... Jednak cuda się zdarzają:)
Zmierzając w stronę kesza dostrzegłam w dali staruszkę w czerni. Skręciłam szybko w krzaki, stanęłam na mostku, ale dziarska babcia za chwilę mnie dogoniła. Najwyraźniej na skutek żałoby brakuje jej towarzystwa i po prostu szukała słuchacza. No i zaczęła opowieści o byle jakim życiu, itd. A potem zaczęła nawijać o jakichś nieboszczykach, którzy utonęli w Olechówce. Ponoć sama kiedyś znalazła przy brzegu trupa bez głowy...