O rany, wylazłam z tamtąd godzinę temu i jeszcze się trzęsę z wrażenia :)<br />
Postanowiłam wybrać sie do tego obiektu z kumplem exploratorem, który kiedyś tam był (ochrona wskazana). Ponieważ trudno nam było zgrać terminy, wyruszyliśmy późnym wieczorem. No i dobrze, bo nie dałabym chyba rady łazić po tych kratownicach, widząc przepaść pod nogami :] <br />
Jakoś nie mogłam najpierw zlokalizować właściwego poziomu, więc wleźliśmy aż na dach. Ale w drodze powrotnej się udało. Adrenalina na granicy zawału, potępieńcze słomoty blach w ciemności brzmią okropnie. W dodatku im wyżej, tym bardziej zniekształcone są dzwięki. I pod dachem wydaje się już, że na dole ktoś łazi i pokrzykuje, brrrrr..... W sumie akcja udana, cache znaleziony, złupiłam napój by uspokoić skołatane serce, zostawiłam smyczkę do telefonu. Polecam, choć osobiście znam milsze sposoby na podnoszenie ciśnienia
Obrazki do tego wpisu:Koniec drogi na początku wspinaczki :)