Już myślałem, że nie będzie mi dane odwiedzenie tego miejsca, ale jednak marzenia się spełniają
Po 4 godzinach snu, pobudce w wykonaniu Cioci Werrony, wyruszyliśmy na podbój Stelli.
Szybka akcja z wejściem i wielkie łał po dostaniu się na dziedziniec, reszta zwiedzania nie ma co opisywać, tam zwyczajnie trzeba być!
Eksploracja obiektu sporo zajęła, aż zapomniałem o zdobywaniu samego kesza, a on cóż rewelacyjny jak miejsce, cały pomysł, dopracowanie, radość płynąca ze zdobywania i przede wszystkim idealne towarzystwo Założycielki oraz Celickiej :)
Tutaj nie ma innej opcji jak dać gwiazdę, szkoda że tylko jedną:)
Dziękujemy !!!