Potraktujcie to jako ostrzeżenie: na kładce prowadzącej do lasu olchowo-brzozowego zostaliśmy "napadnięci" przez jednego z ptasich mieszkańców tego miejsca. Widać znaleźliśmy się w pobliżu jego gniazda i ów bojowniczy ptak śmiało i z wielkim hałasem zaczął na nas pikować. Usłyszeliśmy dziwny dźwięk - targana podejrzeniem spojrzałam na siebie , obejrzałam psy i ... okazało się, że moje niewypowiedziane przypuszczenia są prawdziwe: efekt ataku ptaka znajdował sie na plecaku Indara. Co za celność! Przeprowadzone naprędce dochodzenie ujawiło, że sprawcą owego zajścia był prawdopodobnie niejaki bekas kszyk, który to ma zwyczaj odbywania lotów nad terytorium wzlatując w górę i następnie gwałtownie opadając w dół z szeroko rozłożonym ogonem:).
Obrazki do tego wpisu:To nie jest plecak moro :)