Jadę z dwoma marudami samochodem. A daleko jeszcze? A dlaczego nie szosą....na szczęście w końcu dojechaliśmy do kościoła. Ale był zamkniety. Kolejny powód do pomarudzenia. Przyznam, że nawet zaczęło mi się to ciągłe jęczenie podobać
. Dzięki za kesza. Rano podjadę rowerkiem zobaczyć kościół w środku. A koledzy niech sobie odeśpią porządnie tę cieżką wyprawę