Oj przy tej skrzyneczce to miałam przeboje
miałam jej nie podejmować, ale coś mnie skusiło. Błyskawiczne namierzenie, chwila zadumy i można było uchwycić. Wpisik zgrabnie wykonany, no i zaczęły się schody...
Nie byłam w stanie go odłożyć na miejsce, już myślałam, że będę musiała z nim odjechać
A wszystko przez pewnego pana, który uporczywie stał niedaleko mnie, dzięki czemu utrudniał mi schowanie kesza na swoje miejsce
Być może był to keszer, ponieważ podejrzanie kręcił się na ulicy, dreptał w te i wewte.... Niestety przez ową fustrację nie byłam w stanie podejść....Czekałam chyba z 15 minut, pot leciał strumieniami, ale uchwyciłam moment i szybko schowałam
Wsiadłam na rowerem i pomknęłam nie odwracając się za siebie. Oj adrenalina szybko nie chciała mnie opuścić ;)