Do skrzynki wyruszyliśmy od wschodu po wale. Od teraz wiem, że tabliczka ,,Przejścia nie ma" oznacza, że ... przejścia nie ma. Po zapewnieniach niemena, że to tylko 20 metrów dla zmyłki ruszyliśmy... 600 metrów do kesza przebyliśmy w 30 minut, przedzierając się przez jeżyny, pokrzywy, krzaczory, smród i inne atrakcje. I w końcu, kiedy już myśleliśmy, że przyjdzie nam tam umrzeć z dala od cywilizacji krzaczory SKOŃCZYŁY SIĘ! HURA!. To teraz kesz. W smrodzie, no cóż, taki urok
Szperamy, szukamy, ni ma. To telefon po pomoc. Pomoc nie zawiodła, za co bardzo dziękuję. Niestety strażnik kesza stwierdził, że tą robotę ma w dupie - coż, co kto lubi, komu jak przyjemnie
Podjęte przez Szczury Tobruku w składzie Raku27, niemen, snieeegu i Piterdaw1. Dzięki!!!