Żona ze starszym synem poszła na Karpatkę, a my z młodszym na startowe koordy. Pierwszy etap poszedł szybciutko, drugi trochę dłużej, finał całkiem sprawnie, choć kamienia ze spojlera nie stwierdziliśmy. Zamaskowaliśmy porządnie i wstawiliśmy podobny kamień, coby kolejnym było łatwiej. Najtrudniej poszło z hasłem, bo niby wszystko oczywiste, a jednak tak łatwo nie było. Ale zwalmy to na upały
Świetny keszyk, znakomite Tx