Wliczając dojazdy i powroty, spotkanie trwało dla mnie chyba faktycznie najdłużej.
Po ósmej rano uzbrojony wyruszyłem z Lipna pod Lesznem na schadzkę, sądziłem że dotrę przed czasem na miejsce jednak tym razem to nie kesze a skwar zatrzymywał często i zmuszał do ostygania. Ale co tam, z małą obsuwą dotarłem! Współrzędne, lokal, jest, to tutaj! Hmmm... te metale przed wejściem to keszerzy? ;> Ale wchodzę głębiej... pusto w tym lokalu, o, tu jest jakiś załom korytarzyk, a za winklem... WUCHTA WIARY TEJ!
A to wciąż nie byli jeszcze wszyscy!<br />
I jakby skwaru było mało to jeszcze tyle ciepłych słów.
Fajnie było zobaczyć znane twarze jak i przypisać nowe do znanych nicków.<br />
A jak legion wylał się na miasto! Policja próbowała z nami zadzierać ale nie mieli dostatecznie wielkiej armii więc odpuścili.<br />
Co tu dużo gadać, od początku w pubie przez grilla nad wodą po poranek było epicko. Wielkie dzięki gospodarzom - stanęliście na wysokości zadania, a skoro schadzkę wpisujecie jako cykliczny event, postaram się równie cyklicznie wpisywać go w kalendarz (no i poprawię czas pokonywania trasy do Ostrowa rowerem ]:->).<br />
Na koniec ogłaszam-uspokajam, że w związku ze skwarem wracałem pociągiem, a rredana ponadto, że go nie wysadziłem. ;)<br />