PPL to piekny i dziwny kraj. Z pierwszej wyprawy zapamiętaliśmy drogi.
Drogi pieknie pokazywane przez mapy i gps - w rzeczywistości nieistniejące (lub wręcz odwrotnie) oraz wszelkie kombinacje ich nieprzejezdności, czy to samochodowej czy rowerowej, czy wręcz pieszej.
W krainie PPL spotkały nas skwar i spiekota, ulewne deszcze i całkiem przelotne jak najbardziej też. Dostępu do keszy broniły błota, woda, roślinność wszelaka oraz chmary owadów, stawonogów, płazów, ptaków i innych takich zatrudnionych przez założycieli do umilania keszowania.
Same skrzynki to osobna kategoria różnorodności pomysłów i jakości maskowania.
Zielone rekomendacje przyznawane poszczególnym keszom, nie mają tu zastosowania. To wszystko układa się w przemyślaną całość, która - mimo upływu lat - zasługuje na szczególne polecenie.
Niesamowity edukacyjny projekt, który może być inspiracją dla każdego keszera.
Pierwszy etap przygody z PPL postanowiliśmy zakończyć zdobyciem chociaż jednego z finałów, do brakujących w terenie dwóch skrzynek dostaliśmy kody i w piękny deszczowy dzień, samiusieńcy w lesie, zmierzyliśmy się z maskowaniem. Wolno szło,bo maluteńka łopatka tylko z nami była, a potem przeglądanie zawartości w strugach deszczu też trwało.
Zawartość skrzynki podzieliliśmy na podzbiory, każdy w osobnej folii, bo wilgoć już się zadomowiła.
W skrzynce nadal czekają atrakcje dostępne dla pełnoletnich,te z utraconą szczelnością musieliśmy usunąć.
Do następnych znalazców - przybywajcie szybko, niech się nie marnują!
Twórcom projektu składamy piękne podziękowania za zabawę, życzliwość i...
My tu jeszcze wrócimy po resztę!
Na razie w podziękowaniu pozostawiamy prostą skrzynkę
Poznań (Projekt PL - uzupełnienie)