Tarczyńsko-Mszczonowsko-Grójeckie keszołupienie w towarzystwie
Pen-y-Cat. Auto zostawiliśmy na drodze parędziesiąt metrów za skrzynką. I
jak to na wsi widząc obcych, zza płotów odezwały się wszystkie możliwe
psy ściągając na nas swoją uwagę. Zaraz po psach pojawili się
gospodarze. Troszkę pościemnialiśmy przy rzeźbie, cmokając i coś tam
przytakując a w między czasie łapiąc za skrzynkę. Strasznie przypałowe
miejsce i nie polecam nikomu podejmowania jej w godzinach wieczornych,
gwarantuję że cała wieś stanie na nogi

dzięki.