Trochę się ochłodziło, jak dochodziliśmy do skrzynki, więc z ulgą odkryłam, że da się zjeść coś na rozgrzewkę. Okolica pusta, zero turystów, w końcu leje i wieje. Naleśniki z jagodami pychota, za to w pierogach zamiast tardycyjnej kapusi chyba trzydniowy bigos. A mogłam wziąć ruskie ;)