słowo daję, myślałem, że umrę, jadąc do tego kesza... prawie 80km w nogach, a tu jeszcze przez las, piach, pod górę, pod wiatr... no bo znowu bez sensu wybrałem jakąś okrężną drogę!<br />
dobrze, że nieco później ułatwiłem sobie zadanie, bo po ogarnięciu kesza wystarczyło przejechać 8km na dworzec w Domaniewicach i drogę do Strykowa pokonałem pociągiem.<br />
ale wiał tak masakryczny wmordewind, że gdybym miał jechać ten odcinek rowerem, to jęzor wkręciłby mi się w łańcuch...<br />
ja niestety nie jestem tak oczytany, jak morrison, więc tym bardziej dzięki za przytoczenie bardzo ciekawej historii!<br />
kesz znaleziony szybko dzięki powyginanej w korkociąg sośnie i... wystającej czarnej folii spod runa. poprzednia ekipa jednak słabo się postarała
może teraz będzie lepiej.<br />
nastąpiła wymiana: chyba mikrofon na piłeczkę golfową.<br />
TFTC!<br />
PS. kesz został ukryty w moje 30. urodziny
a znalazłem go prawie dokładnie 4 lata później.