7godzin na łódzkim urbexie to miało być koniec na dziś, ale skoro niedaleko powstały nowe kesze wsiadłem na rower i pognałem w ramach relaksu:) Kesz namierzony od razu, ale przecież inaczej się chyba nie da ?:P Następnie jazda po ten najdalej, drugi bonus zostawiłem sobie na jutro, bo bliżej
Jadąc przez łąki i lasy odnalazłem kilka ciekawych miejsc, może kiedyś jakieś kesze?
Chciałem zdążyć przed deszczem, ale wiadomo spędziłem godzinę na przystanku zaraz obok innej skrzynki :)
Dobrze było się ruszyć mimo wszystko, nawet że wróciłem cały przemoczony podczas burzy!:) Dzięki i pozdrawiam!
PS a jednak się nie myliłem;) Również pozdrawiam!:)