Jak wjechałam do lasu to zorientowałam się, że płyn na potwory-komary mam w plecaku a nie w sakwie rowerowej...No co za pech..Podejmowałam więc skrzynkę w ciągłym ruchu. Trochę wilgoci, pobiegałam z logbokiem po okolicznym zbożu, ale niewiele pomogło..