Wpisy do logu Czerwona fabryka 39x 0x 5x
2013-05-21 10:10 morrison-1986 (2536) - Znaleziona
No i to była największa jak dotąd keszerska "przygoda" mojego życia...
Uderzyliśmy przed właściwą wyprawą (choć yoshio chciał odpuszczać;)).
Wejście na teren faktycznie jest. I powiem więcej, faktycznie dla kogoś kto widział ciut więcej to wejście znajdzie bez problemu.
My takowe znaleźlismy i przystąpilismy do eksploracji. Szybkie zwiedzanie pomieszczeń w poszukiwaniu tego właściwego. W końcu jest. Ale czy to tutaj? Tak to tutaj. Schodzimy za wrotami. Zostałem chwilkę dłużej na górze, a w międzyczasie zniknął mi gdzieś yoshio. Ale jest. Skrył się jak Harry Potter w komórce pod schodami:). Ale po chwili znaleźlismy właściwe pomieszczenie - to z keszem. Sam kesz znaleziony bez problemu. Chwila zagwożdżki WTF i jak to ściągnąć i yoshio przyjął ode mnie kesz.
Wpisy, odwieszenie i dalej w drogę po kolejny kesz.
I tutaj zaczęły się schody...
Zamkneliśmy wrota, po czym zatrzymałem yoshio gestem jak z filmów o komandosach. Coś usłyszałem... Coś za drzwiami zaraz za nami... Mimo to po chwili ruszyliśmy na górę. Zamknęlismy wszystko tak jak miało być i rozpoczęlismy poszukiwania drugiego kesza.
Zeszliśmy po czymś na kształt rampy. To nie tutaj. Wychodzę spowrotem na hale a tam... Pies!Co jest kur...!?!?! PIES!!! Tutaj???!!! Pierwsza myśl? Złomiarze albo bezdomny który właśnie wrócił z patrolu do swojej siedziby ze swoim towarzyszem. A tekst yoshio "jak on tutaj wszedł?" rozwalił wszystko. Co to ma za znaczenie?!?! Istotniejsze coon tutaj robi?! Wróciłem na rampę ale psina była już za mną... Niby spokojny, niby zaciekawiony ale po chwili pokazał zeby i zaczęło sie warczenie... I tutaj nie zrobiło się już za przyjemnie... Yoshio stwierdził, że spróbuje z nim po dobroci. Ja odwróciłem sie i ruszyłem na poszukiwanie ekwipunku, który miał ewentualnie "uspokoić" nieproszonego gościa.
Znalazłem faaaaajowski sprzęt! Wyglądałem jak żółw Donatello z TMT. Ale nie dane mi było zbyt długo cieszyć się bronią. Bo dalej wszystko działo się błyskawicznie. Pies zaczął szczekać, usłyszałem krzyki, zobaczyłem yoshio biegnącego zygzakiem między filarami... I w tym momencie duet M&Y stał się po prostu morrisonem i yoshio...
Odwróciłem się i zacząłem uciekać. Adrenalina kipiała. O co chodzi? Co tam się stało? Wracać czy nie? Gdzieś w tym zamęcie usłyszałem słowo "ucieczka" czy coś w podobie. Więc uciekałem. Dziura w dachu na wysokości ok. 2 metrów? Żaden problem. Nie wiem co zrobiłem ale chyba twórcy kolejnej części Matrixa zgłoszą się do mnie. Wyszedłem na dach. Kilka szybkich oddechów. I stoję oparty o ta chrzanioną wieżę cisnień, oddycham i myślę. O co chodzi? Co jest grane? I znów jakiś krzyk... Pieprzyć to. Spieprzam stąd i z tego terenu!!! Ale jak stąd zejść? Poprzednik napisał, że zjeżdżał na kablu z kilku metrów. Ja poszedłem inną drogą. Ja z około 6 metrów skoczyłem. Wprost na ulice Piotrkowską! Dziadek z jakąś babcią bili mi brawa... A adrenalina we mnie tak buzowała, że nawet nie zastanawiałem się czy coś mi jest i czy jestem cały...
Teraz ważniejsze. Gdzie yoshio? Bo jeżeli uciekał przed kimś i gdzies się kitra nie mogę zadzwonić bo może zapomniał wyłączyć telefon... Szybki sms. Sekundy wlekły się niesamowicie. W końcu jest! Dzwoni. Stoi przy aucie. Czym prędzej znów na teren odpalamy wóz i znikamy z tego Czerwonego Piekła... A najgorsze, że jeszcze trzeba tam wrócić... Jeszcze została wieża...
W samochodzie histeryczny śmiech, opowiadanie co i jak itd. Popatrzyłem jeszcze raz na dach z którego dane mi było skoczyć... Jak to przeżyłem? Nie wiem... Dlaczego mi się nic nie stało? Nie wiem...
Tak jak mówiłem za stary jestem już na takie kesze. Ucieczki i tego typu akcje nie są dla mnie... I od początku mówiłem, że w związku z tym nie mogę przyznac gwiazdy... A co w związku z tym? KŁAMAŁEM!!! Gwiazda nalezy się bezwarunkowo!!! Nawet dla kogoś kto tak jak ja nienawidz miejsc na które trzeba wkraczać nielegalnie.