Rodzinka poszła na obiad a ja w deszczu poszedłem na kordy. Dopiero na miejscu odczytałem, ze musze zejść "niżej". Jak już zszedłem to miałem problem bo chyba jesienia ktoś narzucał tam gałęzi i trzeba się było przez nie przedzierać a ze były bardzo mokre to i ja suchy nie pozostałem. Zabrałem GK w dalsza podróż. THS