Poważnie zaskoczony wyraźnie widocznymi sympotomami zimy w środku stycznia, wyskoczyłem skoro świt do lasu, w nadziei, że śniegu nie nawaliło jeszcze na tyle dużo, że możliwe były prace wykopaliskowe. No i udało się. Niestety nie udało mi się nie pozostawić po sobie śladów, więc dla zmylenia przeciwnika dorobiłem ich trochę, żeby nie było za łatwo następnemu odkrywcy, który jak się pospieszy, to może dotrzeć do samego celu po moim tropie. Dla utrudnienia też nie podam skąd wyruszałem. Jak było, widać na fotkach.