No i niespodzianka. Podjechaliśmy nie z tej strony mostu. Trzeba było całą ekipą skorzystac z mostu. Daliśmy radę, choc nie bez stresu, kiedy pode mną deski zaczęły się trząśc i skrzypiec. Bezpiecznie udało się przejśc, zaliczyc kesza i wrócic. Nie zapomnę do końca życia... :)