Oj, te rzeszowskie kaczki... Ile to razy przymierzaliśmy się z mackand do podjęcia tego kesza? Albo ludzie dookoła, albo zakochani tuż obok na ławce...,a raz już mieliśmy go prawie w rękach
. Teraz cicho i spokojnie, nocną porą i nawet kaczek nie było... Dzięki!