Może trochę rozwinę wpis Karasia. Na spacer poszedł z nami też Kluszcz, ale po przekroczeniu torów zrezygnował... Widzieliśmy struża, wyglądał przez swoje okienko i to w zasadzie tyle. Przeszliśmy tam, gdzie nie było już ogrodzenia, wiedzieni współrzędnymi. Nie liczyłam na to, że kesza uda się zdobyć, a tu proszę! Poszukiwane drzwi były tylko przymknięte, w środku wiele gratów, sprzętów, resztek i niewieadomoczego. Ostatnie pomieszczenie się trochę zmieniło, a skrzyneczka leżała… na parapecie! Jak to miło, że nikt jej nie wyrzucił
Dołączam zdjęcia, gdzie jest teraz. Niestety nie udało nam się wejść nigdzie indziej… na dach są co najmniej dwie drabiny, ale w środku dnia chyba lepiej nie próbować wchodzić. Później przyuważył nas mieszkaniec domu naprzeciwko, ale to nie zakłóciło spokojnego powrotu. Dzięki ;)
Obrazki do tego wpisu:ostatnie pomieszczenie teraz wygląda tak