Tutaj znów panie nie brały większego udziału w poszukiwaniach.
Młodypatyk dzielnie przeszukał dwa drzewa, ale niestety miał pecha, bo skrzyneczka była pod trzecim i została znaleziona przez współszukającego. Okolica bardzo sympatyczna, a pozostaje nieznana - nawet w taki dzień było bardzo mało ludzi.
W skrzynce zostawiliśmy Królika - tego od Kubusia Puchatka, natomiast na ziemi w pobliżu porzuciliśmy aparat fotograficzny. Gdzieś tak po godzinie zorientowaliśmy się, że brakuje nam aparatu - dzięki Św. Antoniemu udało się go jednak odnaleźć i zabrać z powrotem.